Osiem tysięcy kroków

GN 16/2019

publikacja 18.04.2019 00:00

ŚWIĘTY BEDA CZCIGODNY, BENEDYKTYN VII–VIII wiek, z dzieła „In Lucae Evangelium Expositio”, XIV, na środę wielkanocną (tłum. ks. Przemysław M. Szewczyk)

A oto dwaj z Jego uczniów tego dnia szli do miasteczka, które znajdowało się w odległości sześćdziesięciu stadiów od Jerozolimy, o nazwie Emaus, i rozmawiali ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. „Stadion”, przy pomocy którego Grecy – jak mówią, dzięki Herkulesowi – mierzą długość dróg, równy jest ósmej części mili, a zatem sześćdziesiąt stadiów oznacza siedem tysięcy pięćdziesiąt kroków.

Taka odległość dobrze pasuje do tych, którzy pewni co do śmierci i pogrzebu Zbawcy kroczyli pełni wątpliwości odnośnie do zmartwychwstania. Czy ktoś wahałby się uznać, że zmartwychwstanie, które dokonało się po siódmym dniu szabatu, wypadło w dniu ósmym? Uczniowie zatem, którzy szli, rozmawiając o Panu, przeszli sześć tysięcy kroków zamierzonej drogi, ponieważ boleli nad Nim, który za życia bez skargi dotarł aż do śmierci mającej miejsce w szósty dzień szabatu; przeszli także siedem tysięcy kroków, ponieważ nie mieli wątpliwości, że spoczął On w grobie. Jednak do odległości ośmiu tysięcy kroków tylko w połowie się zbliżyli, ponieważ jeszcze nie wierzyli doskonale w chwałę już dokonanego zmartwychwstania (…). „Oczy zaś były na uwięzi, że Go nie poznali”. Ukazał się bowiem Pan, ale nie objawił im wyglądu, który by rozpoznali. Pan to uczynił na zewnątrz w oczach ciała, co oni sami czynili wewnątrz w oczach serca. Oni bowiem wewnętrznie szli ze sobą i wątpili, więc Pan na zewnątrz był obecny, ale nie ukazał im, kim jest. Ludziom, którzy o Nim rozmawiali, ukazał swoją obecność, ale przed tymi, którzy o Nim wątpili, ukrył postać umożliwiającą Jego poznanie (…). „I zbliżyli się do miejscowości, do której szli, a On sprawiał wrażenie, że idzie dalej. Zatrzymali Go, mówiąc: »Zostań z nami, ponieważ zapada wieczór i dzień się już nachylił«. I wszedł razem z nimi”. „Sprawiał wrażenie, że idzie dalej”, takim się ukazał uczniom w ciele, jakim był w ich umyśle. Trzeba bowiem było sprawdzić, czy ci, którzy nawet jeszcze nie umiłowali Go jako Boga, kochali Go przynajmniej jako pielgrzyma. Lecz ponieważ nie było możliwe, by pozbawieni byli miłości ludzie, z którymi wędrowała prawda, zapraszają Go w gościnę jako pielgrzyma. Dlaczego jednak mówimy „zapraszają”, skoro w tym miejscu jest napisane: „I przymusili Go”? Z tego przykładu wynika, że pielgrzymów należy nie tylko zapraszać w gościnę, lecz nawet ciągnąć (…). I dlatego nie poznali Go inaczej jak w łamaniu chleba, aby nikt nie uważał, że poznał Chrystusa, jeśli nie jest uczestnikiem Jego ciała, czyli Kościoła, którego jedność w sakramencie chleba zalecił Paweł, mówiąc: „My liczni jesteśmy jednym chlebem, jednym ciałem”. Dlatego gdy rozdał im błogosławiony chleb, otworzyły się im oczy i poznali Go. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.