Miłość niekochana

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 15/2019

Slogan reklamowy wymyślony przez Melchiora Wańkowicza brzmiał: „Cukier krzepi”.

Miłość niekochana

Cukrem można uratować kogoś, kto doznał hipoglikemii i zasłabł podczas niedzielnej Mszy, albo wyczerpanego wędrowca, któremu nagle zwiotczeją nogi. Pokrzepienie pokarmem zgłodniałego jest aktem miłosierdzia. Temu służą datki na misje, jadłodajnie dla ubogich oraz polska gościnność. Nie wyczerpuje to jednak listy ludzkich potrzeb. Człowiek jest głodny sensu, potrzebuje witaminy M, stąd też złakniony jest krzepiącego słowa. Korporacyjny wędrowiec strudzony życiem, autostradowy nomada wychudzony tandetną reklamą i beztreściową propagandą – oni nasłuchują z tęsknotą słowa życia. Szukają rekolekcji, wypatrują mityngów, oddają się churchingowi i priestingowi, by dostarczyć ulgi znużonej duszy. Pokrzepić ją Bożym słowem. Kto słuchał Jezusa, czuł moc samego Boga. U Jego stóp zastygły w skupieniu Maria i Marta. Jego obecność rozpoznawali w długich mowach Piotra mieszkańcy Jerozolimy, młodzi chrześcijanie z Efezu nie chcieli wypuścić przemawiającego do nich Pawła. Z podobnym szacunkiem i tęsknotą witano przez wieki tragarzy drogocennego Słowa: kaznodziejów, misjonarzy, rekolekcjonistów i kierowników duchowych. „Abba, daj mi słowo” – prosili świętych pustelników pielgrzymi.

Aż pewnego razu ktoś podał do wiadomości, że cukier już nie krzepi, lecz szkodzi. Analogicznie – słowo Boga stało się zbyteczne, a jego heroldów uznano za intruzów. Zaczęto im ograniczać czas przepowiadania, reglamentować dostęp do słuchaczy. Homilia? Siedem minut wystarczy. Katecheza? Brak miejsca w siatce godzin. Świadectwo? Zbyt osobiste i krępujące. Reglamentacja przeszła w zakaz. Ucho ludzkie – dotąd każdego poranka budzone głosem Boga – wypełniło się hałaśliwą muzyką oraz debatą o ekologii i ekonomii. Pacierz o świcie zastąpił jogging, shopping, sprint i parking. Dawniej dzień zaczynany od uwielbienia Boga uwrażliwiał ludzkie zmysły na odbieranie przez resztę czasu sygnałów naprowadzających z nieba. Dziś, po wysłuchaniu porannych notowań na giełdzie, prognozy pogody i skrótu wiadomości, ponowoczesny konsument syntetyku sam przejmuje stery swego losu.

A Jezus, odwieczne Słowo Boga, które stworzyło ten świat i wciąż go podtrzymuje w istnieniu, „nie zasłania swej twarzy przed zniewagami i opluciem”. Dzieciom, które zachorowały na chrystofobię, nabrały alergii na Kościół i sakramenty, wciąż „podaje grzbiet do bicia i policzki do rwania Mu brody”. Nie przestaje ich kochać miłością odrzucaną i lekceważoną, oczekując, że kiedyś zgłodnieją i zawołają: „Panie, gdzie się przed nami ukryłeś?”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.