Kto to kupi?

Marcin Jakimowicz

Boże Narodzenie rozpoczyna się już w pierwszych dniach listopada gdy z głośników zaczynają sączyć się dźwięki dżingelbelsów i łajtkristmasów. Jak to dobrze, że Triduum Paschalnego nie udało się wcisnąć w schemat „Bóg-handel-ojczyzna”!

Kto to kupi?

Cieszę się, że nie udało się marketingowo sprzedać Triduum Paschalnego, wcisnąć trzech dni, które wstrząsnęły światem w popularny schemat „Bóg-handel-ojczyzna”. Boże Narodzenie rozpoczyna się już w pierwszych dniach listopada, gdy z głośników super i hipermarketów zaczynają sączyć się pastelowe dźwięki dżingelbelsów i łajtkristmasów. Wielki Tydzień na szczęście ocalał. Jest oszczędny, surowy, wymykający się zasadom popytu i sprzedaży.

Kto kupi po promocyjnej cenie historię skazańca, którego w najbardziej dramatycznej próbie opuszczają uczniowie? Rabbiego, który zabiera uczniów na Paschę do Jeruszalaim i sam staje się na niej ofiarnym barankiem? Pasterza, który wybiera śmierć owcy prowadzonej na rzeź? Tego, od którego „odwraca się twarz”, bo „nie ma wyglądu, by się nam podobał, tak nieludzko został oszpecony jego wygląd” i o którym bez zbędnego owijania w bawełnę Izajasz prorokował: „A któż się przejmuje jego losem”?

Świat tego nie kupi. Nie wszystko jest na sprzedaż. Na szczęście.

Pamiętacie, w jakich „okolicznościach przyrody” Jezus eksplodował i zachował się w bardzo „nieoazowy” sposób? Był wzburzony, zdeterminowany. „Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy” – czytamy. Zbliżała się Pascha, wspomnienie dramatycznej nocy, w czasie której Anioł Niszczyciel przechodził przez pogrążony w mroku Egipt, a jedynym argumentem, który go zatrzymywał była krew baranka.

Baranek, który gładzi grzechy świata, wszedł do świątyni. Zastał w niej ludzi, którzy handlowali. Co ciekawe, jedynym wymienionym przez Ewangelię przedmiotem, który uczynił Syn Boży własnoręcznie był… bicz.