Kilof i modlitwa wystarczyły, by skromny braciszek przebił na wylot górę. Żeby dojść do Maryi.
Brat Rodio przez 14 lat pracy wykuł 144 schody łączące Castel Sant’Elia z grotą Matki Bożej Skalnej. Tu widok z przeciwnej strony Doliny Suppentońskiej.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość
W Polsce niemal zupełnie nieznany. Ale i we Włoszech, skąd pochodzi, kojarzą go prawie wyłącznie mieszkańcy Castel Sant’Elia – gdzie pracował i umarł – i Locorotondo – gdzie się urodził. Brat Józef Andrzej Rodio, tercjarz franciszkański, nie dbał o sławę. W ciszy przerywanej jedynie uderzeniami kilofa pracował niezmordowanie 14 lat, by wykuć drogę do Maryi. Udało mu się! Sanktuarium Matki Bożej Skalnej, słynące cudami także dzięki jego pracy, do dziś jest w rozkwicie. Ale po dwustu latach od śmierci brat Rodio przypomina również o sobie. A może to Maryja chce, by właśnie teraz świat przypomniał sobie o jej cichym robotniku? Warto poznać Bożego atletę, jak nazwali go Włosi.
Z tęsknoty za pustelnią
Gdy współcześni architekci stają przed tzw. schodami brata Rodio, kręcą głowami z niedowierzaniem. Bo jak tu uwierzyć, że jeden prosty, niewykształcony człowiek, bez użycia profesjonalnego sprzętu, siłą własnych mięśni, siłą ducha i siłą modlitwy wykuł w skale drogę? Drogę z poziomu miasteczka do zawieszonej na ostrej ścianie Doliny Suppentońskiej kapliczki Matki Bożej Skalnej. Łącznie 144 dość strome schody.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.