Radosny przegląd prasy

Agata Puścikowska

|

GN 13/2019

Internet to nie druk i nieco innymi prawami się rządzi. Jednak między „proste” a „prostackie” jest spora różnica.

Radosny przegląd prasy

Ze względu na wykonywany zawód czasem wchodzę na różne internetowe portale informacyjne. Czy też na różne portale „informacyjne”. Bywa bowiem, że przeczytam coś sensownego, interesującego i dobrego. Bywa, że to nawet inspirujące. Ale zazwyczaj włos jeży się na głowie, a teksty prezentowane na portalach są po prostu źle redagowane, prymitywne. Jasne, że internet to nie druk i nieco innymi prawami się rządzi. Jednak między „proste” a „prostackie” jest spora różnica. Tak samo między „tekst krótki” a „tekst okrojony z wartości merytorycznych”. Ale to nawet nie jest największy problem, o ile – co warto zaznaczyć – czytelnik owych portali ma też inne źródła informacji i strony internetowe nie są jego jedynym źródłem wiedzy o świecie ani jedynym kontaktem z tekstem. Dużo gorzej prezentuje się tematyka owych „informacji”. Że tendencyjna – pokazująca niemal wyłącznie zło, skandale i nieco spaczoną wizję świata, to jedno. Drugie, że kreuje pewne tematy czy zjawiska, o których nawet byśmy nie wiedzieli, że istnieją. Bo tak naprawdę nie istnieją lub są marginalne. Dzięki zainteresowaniu jednego czy drugiego portalu, a de facto stworzeniu problemu, mają szansę zaistnieć. Portal wykarmi się dzięki temu, bo czytelnik klika – najpierw tematem zadziwiony, potem zainteresowany, a na końcu –przekonany, że ów tekst jest prawdą. „Taką prawie z Wikipedii” – jakby właśnie Wikipedia, którą może „redagować” każdy, była miernikiem prawdziwości.

To teraz krótka próbka. Przegląd prasy na wesoło, czy raczej groteskowo, jednego z portali.

Temat pierwszy. Kolejna odsłona upadłego love story dawnego premiera i jego byłej już (kraj odetchnął, ale tylko na chwilę) żony – poetki. W zasadzie temat znany i wielokrotnie odgrzewany. Nie trzeba wspominać, że żenujący. Ale co tam. Napisze się, przywoła, okrasi. Ludzie klikną. Przecież wielu czytelników ma podobne problemy. A nawet jeśli byłe żony poetkami nie są i publicznie brudów nie piorą, to człowiek przynajmniej się z tego faktu ucieszy.

Temat drugi. Jakiś łzawy reportaż o tym, że małżeństwa się rozstają, bo ona się rozwija, a on nie. Ona idzie po szczeblach kariery jak burza, a on nie wie, co to dress code i nie myje rąk. Znają państwo takie sytuacje? No to poznają.

Temat trzeci. Tekst „Mój tata jest księdzem”, a obok „Celibat to przeżytek” – czyli kolejna odsłona poważnych tematów poruszanych przez ignorantów. Nie z troski o Kościół, lecz o klikalność.

Takie są niektóre media. Dlatego szukajmy dobrych.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.