Polak na rozdrożu

Franciszek Kucharczak

|

GN 12/2019

publikacja 21.03.2019 00:00

Myśl wyrachowana: Co jest dobre, a co złe? Można dyskutować, ale zbawienie nie będzie zależało od wyniku tej dyskusji.

Polak na rozdrożu

Wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej oznajmił, że nie jest zwolennikiem „zmieniania społeczeństwa na siłę”. Bardzo to uprzejme z jego strony, że siły by wobec nas nie użył. Ale to, że w ogóle trzeba nas zmienić – i że on ma prawo to robić – nie stanowi dla niego żadnej kwestii. W wywiadzie z Robertem Mazurkiem dla „Dziennika Gazety Prawnej” Rabiej powiedział: „Najpierw przyzwyczajmy ludzi, że związki partnerskie to nie jest samo zło, że nie niszczą tkanki społecznej i polskiej rodziny. Potem łatwiej będzie o kolejne kroki, o równość małżeńską z adopcją”.

Bardzo znamienna wypowiedź. „Przyzwyczajmy ludzi”. My – to znaczy kto? Ano, pan Rabiej nie ukrywa, że jest gejem i chciałby wprowadzenia „małżeństw” homoseksualnych. Zatem plany urabiania opinii snuje w imieniu homolobby. To akurat nic nowego, długofalowy plan „przyzwyczajania ludzi” do aprobaty dla dowolnych skłonności seksualnych powstał już wiele lat temu w Ameryce i jest realizowany z diabelską konsekwencją w wielu krajach świata. Nowością jest mówienie takich rzeczy otwartym tekstem w Polsce. Zapewne sygnałem, że już można to z powodzeniem robić, był sukces wyborczy Rafała Trzaskowskiego w Warszawie. Czy rzeczywiście Polacy przełkną już takie rzeczy, nie ma pewności. Pewne jest za to, że chodzi o całkowite przewartościowanie systemu moralnego Polaków – z chrześcijańskiego na zupełnie z chrześcijaństwem sprzeczny.

Paweł Rabiej, jak się zdaje, aspiruje do roli autorytetu moralnego w tej dziedzinie. Skąd wie, że „związki partnerskie to nie jest samo zło, że nie niszczą tkanki społecznej i polskiej rodziny”? On tego nie wie – on w to wierzy. Bazą jego tezy jest założenie, że nie jest złem to, co dla chrześcijan złem jest – i to bardzo poważnym.

Mamy więc do czynienia z konfrontacją zupełnie różnych systemów wartości. System prezentowany przez pana Rabieja to jest postchrześcijaństwo stosowane. Jednym z jego elementów jest mentalność antykoncepcyjna, która odwróciła uwagę całych społeczeństw od celowości seksu i skierowała ją ku przyjemności. Stąd poczucie, że to wszystko jedno, z kim kto żyje i jak. No bo skoro w związkach zasadniczo chodzi o towarzystwo i udany seks, to właściwie nie ma powodu preferować tylko małżeństw „tradycyjnych”. I z takiego punktu widzenia pan Rabiej ma rację: pozwólmy wszystkim zawierać związki ze wszystkimi – nikomu to nie wadzi.

Tyle tylko, że to sprzeczny z Ewangelią punkt widzenia. Jeśli go przyjmiemy, wyprzemy się Chrystusa i nie zauważymy nawet strasznych tego skutków. Narastającą rozsypkę i moralną degrengoladę przypiszemy po prostu czemu innemu: wciąż trwającej nietolerancji, panoszącej się homofobii, no i oczywiście chrześcijańskim przesądom, nie dość jeszcze wyplenionym.

A rzecz sięga wieczności. Życie lub śmierć – trzeba będzie wybierać.

* * * * *

Szybka zmiana

Tavistock Center to tzw. klinika „genderowa” dla dzieci i młodzieży. Jest finansowana przez angielski system służby zdrowia, a zajmuje się małoletnimi pacjentami przejawiającymi „tożsamość płciową niezgodną z fizycznymi cechami płciowymi”. W ostatnich pięciu latach liczba dzieci kierowanych do ośrodka wzrosła z 468 do 2519 rocznie. Psychoterapeuta dr Marcus Evans z zarządu kliniki zrezygnował ze stanowiska, zarzucając zespołowi medycznemu zbyt łatwe i szybkie decyzje o „zmianie płci biologicznej” tak młodych ludzi. Zwrócił też uwagę, że w sprawie zmiany płci istnieje „presja ze strony samego dziecka, presja ze strony rodziny i grupy rówieśniczej oraz lobby protransseksualnego”. Istnienie presji potwierdził dyrektor. No tak – genderyści nie próżnują, zwłaszcza w szkołach. Tak działa nowoczesna „edukacja seksualna”. •

Krzyż w promocji

Polska propozycja do konkursu piosenki Eurowizji to utwór Tulii „Pali się”. Z tej okazji powstał teledysk. W jednym z ujęć widać dziewczyny mijające przydrożny krzyż. To jednak tylko w wersji polskiej. Bo w angielskojęzycznej wersji krzyża nie ma. Został wycięty, bo, jak wyjaśniono, „regulamin Eurowizji zabrania promowania jakichkolwiek instytucji i symboli religijnych, a tym jest krzyż”. A pewnie, pewnie. My w Polsce w ogóle mamy pełno takich promocji, niezgodnych nie tylko z regulaminem Eurowizji, ale, jak się zdaje, w ogóle z czyjąś wizją Europy. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.