Nawrócić się. Co to właściwie znaczy?

ks. Jerzy Szymik

|

GN 10/2019

Raz straciwszy reputację, człowiek żyje swobodniej. Odwaga zerwania ze światem daje wolność.

Nawrócić się. Co to właściwie znaczy?

Grzech, jak się go teraz odczuwa wszędzie, gdzie chrześcijaństwo włada lub władało niegdyś: „grzech” jest odczuciem żydowskim i żydowskim wynalazkiem, i ze względu na to tło wszelkiej moralności chrześcijańskiej w rzeczy samej chrześcijaństwo dążyło do „zżydzenia” całego świata.

Któż mógł to napisać? Fryderyk Nietzsche, patron ponowoczesności, młot na chrześcijaństwo, pupil postępowych profesorów, źródło cytatów dla modnych filozofów i teologów. Cenią go głównie za to, że bezpardonowo atakuje chrześcijan i Jezusa, którego m.in. oskarża o zbrodnię przeciw ludzkości za słowa: „Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie”. Ale czasem się Nietzschemu pióro omsknęło... Cytowane zdanie jest dla nich z oczywistych względów niewygodne. Lecz i pożądane, w punkcie, w którym mowa o grzechu jako wynalazku. Bo Nietzsche – i nie tylko on – uważał grzech i żal za grzechy, żydowsko-‑chrześcijańskie brednie, za coś godnego pogardy, a starożytnemu światu greckiemu przypisywał brak poczucia grzechu i szlachetną odwagę, która za pięknych uważa również złoczyńców. Jakby nie znał greckich tragedii, w których straszliwa siła winy i moc ściąganego przez nią przekleństwa nieodwołalnie niszczy człowieka i ludzki świat.

Otóż grzech nie jest żadnym wynalazkiem, ale prawdziwym i potwornym ciężarem człowieka. Z którego winą, śmiertelną raną przez grzech zada(wa)ną, nie może on sobie poradzić bez Innego. Jest ciężarem, od którego musi nas uwolnić Ktoś Inny – jeśli chcemy i mamy być wolni. Właśnie tego dotyczyło wielkopostne otwarcie, kiedy to nad posypywaną popiołem głową usłyszeliśmy słowa Kogoś Innego: „Nawracajcie się (greckie: metanoeite) i wierzcie w Ewangelię”.

Czym właściwie jest chrześcijańskie nawrócenie/metanoja? Procesem od-wrotu i po-wrotu, procesem, w którym chodzi o coś znacznie więcej niż o jednorazowy akt myślenia, odczuwania czy pragnienia. Chodzi o powrót egzystencji do samej siebie, o ruch do wewnątrz, do ostatecznej głębi człowieka. Ale nie do tego obszaru, który jest potwierdzeniem naszego egotyzmu i narcyzmu, zamknięciem w kręgu „samorozwoju” przy oklaskach znieprawionego sumienia. Chodzi o odwrót/powrót: o opuszczenie siebie i zwrócenie się do wołającego i przychodzącego z zewnątrz Boga, do owego Kogoś Innego, do „Ty”, które otwiera życie i właśnie przez to je wyzwala. Odwrót od fałszywego siebie jest tu powrotem do Boga i tym samym do prawdziwego siebie. Dlatego metanoja jest równoznaczna z posłuszeństwem i wiarą. Nie jest ona jedną z chrześcijańskich postaw, ale podstawą postaw. Być chrześcijaninem znaczy zmieniać się nie tylko pod pewnym względem czy w konkretnym czymś, ale aż po ostateczną podstawę swego bytu i istnienia. Ku Bogu.

Chodzi więc o zmianę, owszem, ale nie ma to nic wspólnego ze współczesnym kultem ruchu i zmiany, z tzw. postępem i modernizacją, mobilnością i innowacyjnością (brrr...), które otacza dziś prawie religijny blask (etykieta konserwatysty, „nienadążającego”, równa się społecznemu wykluczeniu). Chodzi o ten rodzaj zmiany, który jest tożsamy z wiarą/wiernością, jest przemianą, której wierność nie wyklucza, ale – uwaga! – ją umożliwia. Postęp ­(po-stąpić jako od-wrócić się od nie-boga i po-wrócić do Boga) i wierność wzajemnie się tu warunkują. Inaczej: wytrwanie w „tak” mówionym Bogu wymaga nieustannej gotowości do przemian.

Nawrócenie jest więc aktem wiary/wierności, czyli także oporu wobec zmian urągających wierności. A to wymaga odwagi, czyli też sprzeciwu wobec tego, że tak „się” dzisiaj myśli i robi (np. teraz „się” mieszka ze sobą przed ślubem). Ratzinger: „beztroski progresizm z pierwszych lat po Soborze, który z entuzjazmem solidaryzował się z tym wszystkim, co nowoczesne i obiecujące postęp, i z gorliwością wzorowego ucznia starał się wykazać zgodność tego, co chrześcijańskie, z tym wszystkim, co nowoczesne, oraz lojalność chrześcijan w stosunku do trendów” epoki okazały się chybione i z perspektywy jeszcze nowszych trendów (np. ekologicznych, feministycznych) są podejrzane „o szerzenie apoteozy późnokapitalistycznego społeczeństwa. Chrześcijaństwo, które swoje zadanie widzi tylko w tym, aby zawsze być na czasie, nie ma nic do powiedzenia i nic nie znaczy”. Może też spokojnie odejść do muzeum... Przyczyną dzisiejszego kryzysu Kościoła jest to, że pragniemy się ostać w oczach świata, że nie chcemy zerwać ze światem i jego miarami – owo zerkanie na „Się” (tak się dzisiaj myśli i robi) niszczy Kościół, bo „Się” dysponuje środkami presji i przemocy; „Się” wie, jak niszczyć Kościół. Ale, radzi Ratzinger, „raz straciwszy reputację, człowiek żyje swobodniej. Odwaga zerwania ze światem daje wolność. Taka odwaga w języku biblijnym nazywa się metanoia”.

Oto istota nawrócenia: synteza przemiany i wierności, ich wzajemne zazębianie się. Zmiana w stronę przywrócenia Bogu tronu w życiu. W praktyce nie chodzi o heroiczne wyczyny, lecz o prostą wierność, cierpliwość z Bogiem i cierpliwość Boga z nami. O stałą przemianę ku temu, co trwałe i jedyne. Boże.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.