Co stoi na przeszkodzie, by prezydent USA spotkał się z prezydentem Iranu, tak jak spotkał się z Kim Dżong Unem?
Spotkanie klubu motocyklistek w Teheranie w październiku 2018 r. Sytuacja kobiet w Iranie nie jest tak opresyjna, jak często się to przedstawia.
ABEDIN TAHERKENAREH /epa/pap
W dniu zamachów w Nowym Jorku – 11 września 2001 roku – na ulice Teheranu wyszły tysiące Irańczyków ze świecami w geście solidarności z Amerykanami. Podobnych obrazków trudno było szukać np. w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, najważniejszego partnera USA wśród krajów arabskich. Nie mówiąc już o Kairze, gdzie tłumy skakały z radości, podobnie jak w paru innych stolicach państw arabskich.
Oczywiście rzeczywistość jest bardziej złożona. W tym samym Teheranie opłakującym ofiary zamachów z World Trade Center nieraz już odbywały się demonstracje, w których palenie flag amerykańskich stało się obowiązkowym rytuałem. Skoro jednak dużo dalej idące groźby pod adresem USA ze strony przywódcy KRLD nie przeszkodziły, by Donald Trump spotkał się już dwukrotnie z Kim Dżong Unem, to dlaczego od 40 lat nie może dojść do szczytu USA–Iran? Jeśli możliwa jest współpraca Ameryki z Arabią Saudyjską rządzoną przez reżim wahabitów – co najmniej tak samo represyjny jak islamska odmiana demokracji ajatollahów (jeśli nie bardziej), to dlaczego spotkanie prezydentów Iranu i USA wydaje się ciągle murem nie do przeskoczenia?
Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.