Książę i żebrak

Marcin Jakimowicz

|

GN 10/2019

publikacja 07.03.2019 00:00

– Bił mnie klamrą od pasa tak mocno, że po nogach spływała mi krew – opowiada Kris. – „Jesteś śmieciem. Zejdź mi z drogi” – słyszałem od ojczyma. Po latach Bóg upomniał się o moją książęcą godność i nauczył mnie jednego: niewolnik nie uratuje niewolnika.

Książę i żebrak zasoby internetu; montaż studio gn

W czasie tegorocznego Wielkiego Postu zapraszam Was do… wyjścia. W artykułach „Akcja ewakuacja” opowiem o największej akcji ratowniczej w historii świata. O tym, dlaczego Święta Wielkanocne są naszą Paschą, dlaczego, gdy Jan Chrzciciel zawołał nad Jordanem: „Oto Baranek Boży”, tłum doskonale wiedział, o czym mówi, i dlaczego wyjście Izraela do Ziemi Obiecanej było proroczą zapowiedzią zmartwychwstania. Dziś – o nowym Mojżeszu, który każdego dnia wyprowadza Jana Kowalskiego z Egiptu.

Musiał przyjść ktoś „stamtąd”!

To była największa akcja ratownicza w historii świata. Zapowiadało ją już samo imię, które nadał chłopcu anioł. Jego pełna hebrajska forma „Jehoszua” oznacza „Jahwe wybawia, ratuje, zbawia”.

„Prawdziwym wygnaniem Izraela do Egiptu było to, że Żydzi przywykli do tego” – od lat słowa cadyka Bunama z Przysuchy nie dają mi spokoju. Do ilu moich zniewoleń zdążyłem się przyzwyczaić? Za iloma tęsknię?

Historia opowiedziana w Księdze Wyjścia jest również poważną przestrogą: to, co pierwotnie było błogosławieństwem (Józef i bracia otrzymali przecież najżyźniejszą ziemię Egiptu w nagrodę), po latach może stać się przekleństwem. Izraelici stali się niewolnikami Egipcjan. By rozpocząć akcję ratowniczą, Bóg poszukiwał kogoś do zadań specjalnych, kto mógłby podjąć się tej niezwykłej misji.

Znalazł Mojżesza. W Księdze Liczb czytamy, że „był on człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, jacy żyli na ziemi” (Lb 12,3). Bóg uratował go, gdy przerażona matka ukryła dziecko w koszu z trzcin, i sprawił, że malucha odnalazła na brzegu córka samego faraona. Nieprzypadkowo.

– Niewola grzechu jest o wiele głębsza niż niewola Izraela w Egipcie. Niewolnik nie wyratuje niewolnika. Dlatego Izraela wybawił Mojżesz, człowiek wolny, wychowany na dworze faraona. Nasza niewola grzechu była tak głęboka, że musiał przyjść ktoś „stamtąd”! Doskonale wolny. To był Jezus Chrystus – głos Kazimierza Barczuka, Żyda pracującego od lat z osobami ocalałymi z Holocaustu, drży ze wzruszenia. – Tylko On mógł nas wyzwolić, bo niewola była tak głęboka. I dziś, gdy anioł śmierci idzie w naszym kierunku, Jezus mówi: „Zostaw go. Ja za niego zapłaciłem”.

Zejdź mi z drogi, śmieciu!

– Pierwsza scena, jaką pamiętam? Ojczym bił mnie tak mocno, że po nogach spływała mi krew – opowiada Kris Vallotton, ewangelizator ze Stanów Zjednoczonych (w czerwcu 2016 roku przez kilka godzin modlił się w Watykanie z papieżem Franciszkiem). – Pewnej nocy obudziłem się o trzeciej w nocy. Byłem przerażony. Nie pamiętałem snu, w głowie kołatało mi jedynie jego wspomnienie. Zapamiętałem zdanie: „Ziemia nie może znieść, gdy nędzarz zostaje królem”. Wiedziałem, że to fragment Pisma (Prz 30,22). Po kilku minutach na dobre się przebudziłem. Powiedziałem: „Boże, czy Ty do mnie mówisz?”. Miałem wrażenie, że usłyszałem: „Tak. Jesteś nędzarzem, który stał się królem. Najwyższy czas, byś zmienił swoje nastawienie”. Usłyszałem pytanie: „Czy wiesz, dlaczego Mojżesz musiał być wychowany na dworze faraona?”. Nie wiedziałem, że musiał. „Nie” – odpowiedziałem. „Człowiek wewnętrznie zniewolony nie może przynieść wolności ludziom zniewolonym zewnętrznie. Mojżesz musiał wychowywać się jako książę, aby mógł wyzwolić mój lud. A ciebie, mój synu, wychowano na nędzarza. Na kogoś, kto miał się nie liczyć”. Te słowa przenikały mnie na wskroś. To była moja historia…

– Mój ojciec utonął, gdy byłem trzylatkiem. Po dwóch latach mama ponownie wzięła ślub. Wyszła za człowieka, który stosował przemoc. Pierwsza sytuacja, jaką pamiętam? Ojczym lał mnie po nogach klamrą od pasa. Po moich nogach płynęła krew, a matka starała się go ode mnie odciągnąć. Ta sytuacja powtarzała się raz za razem. On nigdy nie zawołał mnie po imieniu. Nazywał mnie „głupim osłem”. „Jesteś śmieciem, który towarzyszy skarbowi. Zejdź mi z drogi. Ożeniłem się z twą matką, nie z tobą. Ma cię być widać, ale nie słychać. Nie masz żadnej wartości” – mówił. Matka wytrzymała z nim osiem lat, a potem się rozwiodła. Znów wyszła za mąż. I ponownie za człowieka, który okazał się gniewoholikiem. Miałem piętnaście lat. Pierwszy dzień z nowym tatusiem? Gdy dorastasz w niebezpiecznym domu, to wiesz, że albo zginiesz, albo znajdziesz sposób na przetrwanie. Moją taktyką było sarkastyczne poczucie humoru. To pomagało przeżyć. Przy pierwszym wspólnym posiłku zażartowałem z czegoś, a mój nowy ojczym pomyślał, że szydzę z niego. Chwycił stół i huknął nim o ścianę. Resztki jedzenia spływały po tapecie. „Posprzątaj ten bałagan” – rzucił do matki. Wyprowadziłem się dwa lata później. Do tego czasu ojczym połamał kilka stołów, wyłamał drzwi, wyrzucił telewizory, a każdego ranka budził mnie, polewając zimną wodą (do dziś mam uraz „z pola walki”, choć nigdy nie byłem w Wietnamie). Gdy po nawróceniu zacząłem służyć innym, przez kilka miesięcy ludzie podchodzili do mnie i mówili: „Kris, Bóg cię kocha”. Nieustannie mnie tym bombardowano, Bóg ścigał mnie tymi słowami. „Bóg cię kocha” – nie mogłem już tego słuchać! Tamtej nocy Bóg jednak wyjaśnił: „Wychowywano cię, byś został nędzarzem. Pora, byś został księciem. Musisz pozwolić swej przeszłości przeminąć i żyć ze świadomością tego, że jesteś księciem. Tylko jako wolny wyzwolisz ludzi zniewolonych”. To była najważniejsza lekcja mojego życia.

Nie z tego świata

Mojżesz wychował się jako książę (nieprzypadkowo Disneyowska opowieść o Księdze Wyjścia nosi tytuł „Książę Egiptu”). Tylko wolny wyprowadzi niewolników. Nasza niewola grzechu była tak wielka, że musiał przyjść ktoś „stamtąd”. Król nie z tego świata.

Benedykt XVI w znakomitej, pachnącej drukiem książce „Jezus z Nazaretu” (Znak, Kraków 2019) krok po kroku analizuje słowa i kroki Jezusa, odczytując w nich Jego królewską godność. Odnajduje ją w detalach. Dlaczego wjechał do Jerozolimy na osiołku? Dlaczego uczniowie zarekwirowali to zwierzę, rzucając krótkie: „Pan go potrzebuje?”.

„Dzisiejszemu czytelnikowi wszystko to może się wydać pozbawione znaczenia, jednak dla współczesnych Jezusowi Żydów wydarzenia te są pełne tajemniczych odniesień” – pisze Ratzinger. „We wszystkim tym obecny jest motyw królestwa i związanych z nim obietnic. Jezus przypisuje sobie znane całej starożytności prawo rekwirowania środków transportu. Na królewskie uprawnienia wskazuje także to, że jest tu mowa o ośle, którego nikt jeszcze nie dosiadał. Przede wszystkim jednak można tu dosłyszeć odniesienia do słów Starego Testamentu, zwłaszcza do Księgi Rodzaju, gdzie jest mowa o błogosławieństwie Jakuba, w którym Judzie jest przyobiecane berło, laska wodzowska, która nie zostanie zabrana spośród jego kolan, »aż przyjdzie ten, do którego ono należy, i zdobędzie posłuch u narodów«. Powiedziane jest o nim, że przywiąże swe oślę do krzewu winnego (Rdz 49,11). Przywiązany osiołek wskazuje zatem na Przychodzącego, który »zdobędzie posłuch u narodów«. Jeszcze większe znaczenie mają słowa Zachariasza: »Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy«. Jest to król, który łamie łuki wojenne, król pokoju i prostoty, król ubogich. Jego władza rozciąga się nad królestwem, które sięga od morza do morza i obejmuje cały świat. Jezus przypisuje sobie prawa królewskie. Nie buduje królestwa na przemocy, nie organizuje skierowanej przeciw Rzymowi wojskowej rewolty. Jego władza ma inny charakter: zbawczą moc widzi On tylko w ubóstwie Bożym i Bożym pokoju. Po przyprowadzeniu osła do Jezusa wydarza się coś nieoczekiwanego: uczniowie zarzucają na osła swe płaszcze. Łukasz pisze: »Wsadzili na nie Jezusa« (Łk 19,35). Te właśnie słowa znajdują się w Pierwszej Księdze Królewskiej w opisie wyniesienia Salomona na tron jego ojca Dawida. (»Weźcie ze sobą sługi waszego pana, a następnie posadźcie Salomona, mego syna, na moją własną mulicę«)”.

My z rodziny pana młodego

Wyraz „pokrewieństwo” ma swe źródło w słowie „krew”. Jesteśmy krewnymi Tego, który przyszedł, by płacąc swą krwią, wyrwać nas z niewoli.

Żydzi zostali wyprowadzeni przez księcia. Nowym Mojżeszem jest sam Król królów i Pan panów. Judaizm to wyrażenie zastrzega dla Tego, którego imienia Izrael nie odważa się wymawiać. Apokalipsa tytuł ten dwukrotnie przypisuje Jego Synowi.

Do końca życia zapamiętam opowieść Kazika Barczuka: – Dwaj chasydzi przyjechali do Polski. Szli ulicą w tych wielkich bobrowych czapach, gdy nagle zaczęło lać. „Schowajmy się w kościele – zaproponował jeden – po co mamy moknąć”. Tak zrobili. Akurat trwały śluby wieczyste sióstr zakonnych. Przyjmowały obrączki, wybierały Jezusa na swego Oblubieńca. Po uroczystości proboszcz zapowiedział: „Zapraszamy rodziny sióstr na poczęstunek”. Podszedł do chasydów i zapytał nieśmiało: „Przepraszam, a panowie…?”. „Reprezentujemy Pana Młodego” – odparli. Więc ja też reprezentuję Pana Młodego. Obowiązuje mnie etykieta panująca na Jego dworze.•

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.