Kryzys w Kościele

Franciszek Kucharczak

|

GN 8/2019

publikacja 21.02.2019 00:00

Kto odchodzi z Kościoła, jest jak pacjent, który opuszcza szpital z powodu widoku chorych.

Kryzys w Kościele

W piątek czytam: „Nuncjusz we Francji oskarżony o molestowanie”. W sobotę: „Były kardynał wydalony ze stanu kapłańskiego”.

Co się dzieje z Kościołem? Nic takiego, co by się z nim nie działo do tej pory. Jedni go budują, inni rujnują, a większość się przygląda i kibicuje to pierwszym, to drugim. Świętość sąsiaduje z podłością. Stały schemat. Stałe są też prognozy, że teraz się to wszystko rozsypie. Zanosiło się na to wielokrotnie, właściwie w każdej epoce, poczynając od ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Już wtedy powinien był nastąpić koniec „projektu Kościół”, który jeszcze się w gruncie rzeczy nie zaczął. I tak by się na pewno stało, gdyby nie był to projekt Boga. Bo tylko w Jego strategię jest wpisane zmartwychwstanie, a to zmienia wszystko. Gdy człowiek prześledzi historię Kościoła, widzi to wyraźnie: nie ludzka w tym moc.

Człowiek sam, bez Bożej łaski, potrafi tylko psuć. Gdy Dobra Nowina odmienia życie milionów, wciąż pęta się u jej nóg grzech, psując krew, robiąc Ewangelii złą prasę i sugerując: patrzcie – taki jest Kościół.

Hm – Kościół? Raczej jego pięta, miażdżona przez węża. Bóg zapowiedział to w Księdze Rodzaju, mówiąc o Niewieście, której potomstwo, miażdżąc wężowi głowę, samo poniesie przy tym szkody. Nic dziwnego, że wąż godzi w to miejsce, z którym ma kontakt. To właśnie my, ludzie żyjący na tym świecie, jesteśmy na linii walki i podlegamy duchowym napięciom, które – jeśli damy wiarę Złemu – mogą nas zniszczyć. Zmiażdżona pięta to konkretna strata i konkretny ból, a sprawiają go Kościołowi wszyscy, którzy nie pozwalają się Bogu zbawić. Istnieje obawa, że są wśród nich tacy, którzy uwierzyli propagandzie Oskarżyciela i uznali, że nie dla nich to miejsce, gdzie jest tylu zawodnych ludzi. I odchodzą, nieświadomi swoich własnych win i własnego udziału w słabościach Kościoła na ziemi.

Znajomy ksiądz powiedział kiedyś: „Kiedy odprawiam Mszę św., patrzę na tych ludzi w kościele i myślę sobie: Oto Ciało Chrystusa”. Niedawno ta myśl powróciła do mnie, gdy byłem na niedzielnej Eucharystii w moim parafialnym kościele. Wielu obecnych tam ludzi znam, wiem, że niejeden nosi w sobie jakąś ciężką duchową ranę. Są ludzie z pokomplikowanymi życiorysami, są rozwodnicy, są nałogowcy, są plotkarze i nudziarze, zwolennicy rozmaitych opcji politycznych. Na każdego coś by się znalazło, ze mną włącznie, rzecz jasna. Ale wszyscy razem jesteśmy Ciałem Chrystusa. Poranionym, krwawiącym, ale w Nim jest nasze zbawienie. W Jego ranach jest nasze zdrowie.

Dlatego trwa Kościół – pomimo rozpaczliwej zawodności jego członków. Bo to jest taki dziwny organizm, w którym – w jego ziemskich strukturach – wszystko szwankuje z wyjątkiem głowy. A głową Kościoła jest Chrystus. I do Niego każdy powraca, gdy się nawraca. Z Nim zmartwychwstaje, gdy wstaje.

* * * * *

Kolejny krok

Po tym, jak amerykański stan Nowy Jork zezwolił na aborcję aż do czasu porodu, wydawałoby się, że dalej pójść nie można. Kathy Tran, polityk z Wirginii, udowodniła, że można. Działaczka partii Demokratów zgłosiła projekt ustawy, wedle którego aborcję można by było legalnie przeprowadzać nawet w trakcie porodu. Zapytana przez członka partii Republikanów, czy rodząca kobieta wciąż będzie mogła poprosić o aborcję, jeśli uzyska odpowiednie zaświadczenie, Tran odpowiedziała: „To byłaby decyzja lekarza i kobiety”. Dopytywana o zezwalający na to zapis w ustawie, bez wahania przyznała: „Tak, ustawa pozwalałaby na coś takiego”. Nie wiadomo, czy stan Wirginia przyjmie już teraz takie znieprawione prawo, widać jednak, że lobby aborcyjne w kolejnym kroku odmówi praw człowieka noworodkom. Ich zabicie też zostanie nazwane aborcją. Bożek Moloch dziękuje zwolennikom aborcji i oczekuje na ofiary z niemowląt. •

Mama wnuczki

Miesiąc temu w Walii przyszła na świat mała Evie. Urodziła ją Emma Miles, jej 55-letnia… babcia. Genetyczna matka, Tracey Smith, urodziła się bez macicy. Jej mąż zapragnął jednak zostać ojcem i przekonał ją do sztucznego zapłodnienia. Funkcji rodzicielki podjęła się jej matka. Ponieważ w dokumentach Evie jako jej rodzice figurują jej dziadkowie, jej biologiczni rodzice, by to zmienić, muszą przejść skomplikowaną drogę sądową. Ale czego się nie robi, gdy posiadanie dziecka traktuje się jak należne sobie prawo. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.