Filmy na Walentyki

Barbara Gruszka-Zych Barbara Gruszka-Zych

publikacja 14.02.2019 09:43

Przypominamy dwa klasyki światowego kina.

To obrazy sprzed lat. W kinach raczej ich już nie znajdziecie, ale kto wie, czy obejrzenie ich w domu nie będzie dobrym pomysłem na romantyczny, walentynkowy wieczór...

„Śniadanie u Tiffany ego” (Breakfast at Tiffany’s)

Śniadanie u Tiffany'ego
FilmPlanetPL

Film amerykański z 1961 r. w reżyserii Blake’a Edwarda. To adaptacja słynnej powieści Trumana Capota, który chciał, żeby w główną bohaterkę Holly wcieliła się Marylin Monroe. Gwiazda odmówiła, bojąc się, że rola ekscentrycznej, nowojorskiej playgirl zepsuje jej wizerunek. Na tej odmowie zyskała Audrey Hepburn, która rewelacyjnie zagrała niesamowitą dziewczynę szukającą wolności ale - jak się okazuje - przede wszystkim miłości. Za brawurową, a zarazem liryczną kreację została nominowana do Oskara. Holly, dotąd tolerująca jedynie bliską obecność bezimiennego kota, orientuje się, że bycie niezależną emocjonalnie od żadnego mężczyzny, nie jest największym szczęściem w życiu. Dzieje się to, gdy poznaje młodego pisarza – Paula (George Peppard) i, oczywiście, zakochuje się w nim. Ten film przez lata mnie fascynuje, bo nie wiadomo czy jest bardziej o miłości, czy o wolności, które pozornie ze sobą się kłócą. A może o jednym i drugim, bo przecież miłość pod przymusem wydaje się niemożliwa. Gdybym była oglądającym go mężczyzną bez wątpienia zakochałabym się w młodziutkiej Hepburn, zwłaszcza gdy śpiewa „Nie chcę spać, nie chcę umierać, tylko wędrować po pastwiskach nieba". Żeby zaraz potem, jak ona przekornie dodać:„Lepiej jest patrzeć w niebo, niż w nim żyć.”

„Cienista dolina” („Shadowland”)

Shadowlands (Trailer)
SMMC4lyfe

Film wyreżyserowany przez Richarda Attenborougha powstał w 1993 r. Jego bohaterowie piszą poczytne książki i czytają je, ale mają trudności z tym jak żyć według ich wskazań. Zdecydowanie lepiej wychodzi to amerykańskiej poetce Joy Gresham, przekonująco kreowanej przez Debrę Winger. Prawdziwej bliskości lęka się 54-letni, będący u szczytu sławy pisarskiej i kariery naukowej na Oksfordzie Clive Staples Lewis, autor słynnych "Opowieści z Narnii”, w filmie świetnie zagrany przez Anthony'ego Hopkinsa. Uznany pisarz i myśliciel nieustannie wygłasza na forum przemyślenia na temat sensu życia, cierpienia, istoty Boga. Kiedy jednak wiąże się z potrzebującą wsparcia poetką z dzieckiem, najpierw od niej ucieka, bojąc się poczuć jak smakuje bycie razem. Dopiero gdy okazuje się, że ma raka, odkrywa jak bardzo ją kocha i ile jest w stanie jej poświęcić. Zrywa maskę wszystkowiedzącego mędrca i nad łóżkiem umierającej pokazuje twarz nie tylko bezradnego, ale i najbardziej zakochanego mężczyzny na świecie. Warto zobaczyć ten bardzo literacki obraz filmowy dla tych scen wziętych z życia, kiedy zwykła obecność, zapatrzenie, towarzyszenie drugiej osobie, zamieniają się w najpiękniejszą „Pieśń nad pieśniami”.