Rodzice, dzieci, szkoła

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 6/2019

Problemem jest to, że do wielu rodziców nie dociera, jakiej indoktrynacji może być poddane ich dziecko podczas zajęć nieobowiązkowych w szkole.

Rodzice, dzieci, szkoła

W niektórych państwach, jak Kanada czy kraje skandynawskie, liberalno-lewicowa edukacja jest obowiązująca i króluje na wszystkich poziomach szkolnictwa. Rodzic chcący ochronić swe dziecko przed treściami, które osobiście uważa za demoralizujące, szkodliwe, ryzykuje, że państwo go za to ukarze, nawet zabierając dziecko.

W większości krajów nie jest jeszcze tak źle, ale liberalno-lewicowe „mądrości” coraz bardziej przenikają do szkół pod płaszczykiem różnych dodatkowych zajęć, prowadzonych przez tajemnicze organizacje, finansowane przez jeszcze bardziej tajemnicze ośrodki albo po prostu przez ONZ lub Unię Europejską.

We Włoszech nielubiany na brukselskich salonach rząd zaczął te sprawy jakoś porządkować. Otóż szkoła ma obowiązek informować rodziców odpowiednio wcześniej o planowanych zajęciach nieobowiązkowych, a rodzice mają prawo zdecydować, czy ich dzieci będą w nich uczestniczyć, czy też nie. Problemem jest to, że do wielu rodziców nie dociera, jakiej indoktrynacji może być poddane ich dziecko. Oczywiście, jest jakiś procent, którym wychowanie liberalno-lewicowe jak najbardziej pasuje. Ale większość rodziców nie podziela tych nowinek. Problem w tym, że są bierni, uważając, iż przecież w szkole ich dzieci są całkowicie bezpieczne.

Stąd duża rola różnych organizacji społecznych, a także ruchów kościelnych w docieraniu do rodzin z konkretną informacją i wskazaniem możliwości działania. Tym bardziej że zajęcia nieobowiązkowe są prezentowane w sposób, który nie budzi niepokojów. Bo czyż na przykład warsztaty nt. walki z przemocą mogą być złe? Niestety, mogą, bo może się okazać, że miłe instruktorki oraz instruktorzy uczą przede wszystkim, jak to strasznej przemocy w szkole doświadczają osoby LGBTQ i że jeśli ktoś nie podziela tej ideologii, to w gruncie rzeczy szerzy przemoc. W wielu przypadkach pod hasłami typu: „kształtowanie uczuć”, „akceptacja różnorodności”, „bądźmy tolerancyjni” itp. kryje się ideologia genderyzmu. Otwiera się tutaj wielkie pole do działania Kościoła. Trzeba ostrzegać z ambony, organizować spotkania z ludźmi, którzy mają fachową wiedzę na ten temat, domagać się od szkół transparentności w proponowaniu zajęć dodatkowych.

Napór organizacji, za którymi stoją panowie typu George Soros, jest coraz większy. Biznes i media im nie wystarczą. Chcą wejść ze swymi ideologicznymi buciorami do głów naszych dzieci.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.