Ssał pierś Boga

Marcin Jakimowicz

|

GN 6/2019

publikacja 07.02.2019 00:00

Nie domyślano się, że ten kucharz i szewc nosił w sobie bezcenną tajemnicę. Brat Wawrzyniec wyprzedził epokę. Pokazał, jak zmywać naczynia, będąc zanurzonym w Bożej obecności. A wszystko zaczęło się pod zmarzniętym na kość drzewem...

Ssał pierś Boga canstockphoto

Najciemniej jest pod latarnią. To przysłowie jest do bólu prawdziwe. Jezus w Nazarecie był bezradny. „Nie mógł tam uczynić żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich”. Dlaczego? Wszyscy doskonale Go znali. Gdy umierała Mała Tereska, jej sąsiadka siostra Anna od Najświętszego Serca, która żyła obok jej celi przez siedem lat, bez zbędnego owijania w bawełnę skomentowała: „Nie było o niej nic do powiedzenia. Była bardzo miła i ukryta, nigdy nie domyśliłabym się jej świętości”. Podobnie było z bratem Wawrzyńcem.

Przez lata harował w klasztornej kuchni, a gdy chora noga uniemożliwiła mu tę pracę, zajął się reperowaniem trzewików karmelitów, którzy jedynie z nazwy byli bosi. Był trochę jak szewczyk z wiersza Leśmiana: szył „buty na miarę stopy Boga/ co Mu na imię – Nieobjęty!”.

Takie buty!

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.