Martwa sytuacja

Marcin Jakimowicz

Coraz częściej mnie dopada. Wielka cisza, w której nie słyszę Jego odpowiedzi. Pełne napięcia oczekiwanie, gdy umiera ziarno zapowiadające eksplozję zmartwychwstania.

Martwa sytuacja

Jego dobroć doprowadzała ludzi do furii. Pochylał się nad ludzką biedą, wskrzeszał, uzdrawiał, oczyszczał trędowatych i wyganiał demony. Śledzili każdy Jego krok, starali się Go pochwycić na gorącym uczynku, by oskarżyć o łamanie prawa. Nie mogli znieść tej dobroci i w końcu eksplodowali agresją. Wyrzucili Go poza Miasto Pokoju i zabili. A On… wykorzystał to do tego, by zbawić swych oprawców.

Myślę o wielkiej ciszy Wielkiej Soboty. O dniu, w którym Ten, który mówił o Sobie: „Ja jestem życiem”, leżał martwy. Syn Tego, który „śmierci nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących” (Mdr 1,3), został złożony w grobie. A przecież jeszcze niedawno śmierć była bezradna wobec Jego słowa. Wskrzeszał Łazarza, córeczkę Jaira i młodzieńca z Nain. Nawet po śmierci wypełnił Prawo: został złożony do grobu, by uszanować ciszę szabatu.

Świadkowie, którzy słyszeli Jego bezradny krzyk: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”, mogli sądzić, że Ojciec naprawdę opuścił Syna. Gdybyż znali proroctwa o tym, co stanie się trzeciego dnia…

Znam te proroctwa. I choć czasem wydają mi się jedynie pobożną metaforą, szepczę: „Ufam”. Czekam na odpowiedź. Przyjdzie „trzeciego dnia rankiem, gdy jeszcze będzie ciemno”…

Wiele razy wyprowadzał mnie z kryzysów. Dlaczego teraz nie miałby zainterweniować? Kiedy? Bóg raczy wiedzieć. Wiem, że jest wierny obietnicy, bo „przysiągł na samego siebie”. Rzuca ziarno i czeka, aż ono we mnie umrze. Daje mi obietnice i czeka, aż zaczną obumierać. Taka jest dynamika Królestwa. Doświadczyłem tego wielokrotnie.

– Szczur wrzucony do akwarium pływa w nim do czterech godzin, a potem tonie, bo nie może się niczego złapać – opowiadał mi o. Wojciech Ziółek, jezuita. – Ale gdy takiego tonącego szczura wyciągnie się na powierzchnię, wysuszy i solidnie nakarmi, a po jakimś czasie znów wrzuci do wody, to pływa już… dwie doby. Dlaczego? Bo doświadczył ratunku, zbawienia. To pokazuje, jaka jest siła nadziei.