W tym szaleństwie jest metoda

Marcin Jakimowicz

|

GN 4/2019

publikacja 24.01.2019 00:00

Nie chodzi o to, by raz na jakiś czas młodzi spotkali się z papieżem. Chodzi o to, by spotkali się ze sobą. Światowe Dni Młodzieży to czas, gdy Kościół wylega na ulice i choć przez lata dorabia się mu gębę, okazuje się, że ma młodą, uśmiechniętą i całkiem sympatyczną twarz.

Radosne święto młodzieży nad Wisłą  było wydarzeniem kruszącym lęk. Radosne święto młodzieży nad Wisłą było wydarzeniem kruszącym lęk.
Roman Koszowski /foto gość

Morze flag, tańce, ostre gitarowe riffy obok chorału gregoriańskiego, radosne śpiewy we wszystkich językach świata. W tym szaleństwie jest metoda.

Młodzi muszą zobaczyć modlących się rówieśników. Tak to działa w praniu (wiem, bo sprawdziłem w domowej pralce). Dlatego Jan Paweł II zaprosił ich na Światowe Dni Młodzieży.

Tę ideę zrozumiałem w Niemczech. I wcale nie na gigantycznym spotkaniu w Kolonii. Rozmawiałem z katechetami, którzy uczą młodzież za zachodnią granicą. – Moi uczniowie są w swej wierze bardzo samotni – opowiadali. – Są mniejszością. I dlatego muszą od czasu do czasu zobaczyć tłum rówieśników, którzy uwielbiają Boga. Muszą zobaczyć, że nie są jedyni, nie są dziwakami. Każdego dnia walczą. Dlatego zabieram ich na tak wielkie spotkania. Ostatnio usłyszałem: „Wie ksiądz, zauważyłem, że to tam, a nie u mnie w klasie, jest normalna młodzież”.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.