Wyjście awaryjne

Jakub Jałowiczor

publikacja 17.01.2019 00:00

Kilka lat temu o escape roomach nikt w Polsce nie słyszał. Szybko jednak zrobiły zawrotną karierę. Czy to bezpieczna rozrywka?

W escape roomach nie chodzi o zastrzyk adrenaliny. Gra zazwyczaj polega na rozwiązywaniu kolejnych zagadek umysłowych czy szukaniu ukrytych wskazówek, co pozwala znaleźć klucz do wyjścia z pokoju. W escape roomach nie chodzi o zastrzyk adrenaliny. Gra zazwyczaj polega na rozwiązywaniu kolejnych zagadek umysłowych czy szukaniu ukrytych wskazówek, co pozwala znaleźć klucz do wyjścia z pokoju.
Zoltan Balogh /EPA/pap

Byłam w escape roomie trzy razy: służbowo, w ramach spotkania integracyjnego i prywatnie – mówi Olga, 31-letnia pracownica warszawskiej korporacji. – Raz trzeba było wydostać się z bezludnej wyspy. Znajdowaliśmy mapy zawierające podpowiedzi, co robić dalej. Innym razem sala przypominała miejsce zbrodni. Wskazówki były m.in. na ciele ofiary. Trzecim razem pokój przypominał szpital psychiatryczny. Na zdjęciach rentgenowskich znajdowały się kody mające nas prowadzić do kolejnych zagadek. Podpowiedzi były też w kartotece pacjenta. Podczas służbowych wypadów w większej grupie udawało nam się wydostać. Prywatnie poszliśmy w trzy osoby i nie daliśmy rady.

W Polsce jest ponad tysiąc escape roomów. Aby otworzyć taki lokal, nie potrzeba specjalnego zezwolenia. Nie ma też przepisów bezpieczeństwa odnoszących się konkretnie do tej formy rozrywki. Do czasu tragedii w Koszalinie, gdzie w pożarze zamkniętego pokoju zginęło pięć nastolatek, nie prowadzono na większą skalę kontroli takich miejsc.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.