Wolność za kratami

Jacek Dziedzina

|

GN 51-52/2018

publikacja 20.12.2018 00:00

– Nie pytamy, jak długo i za co siedzą. Niektórzy z nich sami pytają, czy podałbyś rękę mordercy. Po paru tygodniach widzisz, jak zaczynają nowe życie. Z Bogiem… To nie pobożny film. To kurs Alpha w więzieniu.

Wolność za kratami henryk przondziono /foto gość

Jeden z cięższych zakładów karnych w Polsce. Wyroki 15–25 lat. I wyżej. W sobotni poranek grupa 12 osób czeka przed bramą na wejście. Kobiety i mężczyźni. Telefony, większość dokumentów i pieniądze zostają w samochodach. W kieszeniach mają tylko dowody osobiste. Rutynowa, ale konkretna kontrola. Służba więzienna przywykła już, że przez 10–11 tygodni w każdą sobotę pojawia się ekipa z jednorazowymi kubkami i talerzykami. Ciastka i kawę kupuje wcześniej w więziennej kantynie jeden z wychowawców, z zewnątrz nie można niczego wnosić. Do więziennej świetlicy przychodzi około 30 osadzonych. Nie kryją, że nie mogli doczekać się soboty. Witają się „na misia” z prowadzącymi kurs, niektórzy całują kobiety w ręce. Na scenie więzienne trio podłącza sprzęt – krótki występ, autorski tekst i muzyka. Jest coś o pozostawionej na zewnątrz miłości. Trzydziestu facetów z opasłymi aktami spraw sądowych na koncie słucha w całkowitej ciszy i ze skrywanym z trudem wzruszeniem. Podobnie będzie za chwilę, gdy jeden z prowadzących kurs głosi prawdę o Duchu Świętym, który ma moc zerwać kajdany. I o tym, że jest wyjście awaryjne, także dla nich.

Kawa czyni cuda

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.