I po co tak szaleć?

Aleksandra Pietryga

Nie wystarczyłaby zupa z grzankami i chleb z masłem? Musiało być utuczone cielę? Uczta? Najlepsze ubranie?

I po co tak szaleć?

"Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win".

Lubię wino. Nawet bardzo. Czasem myślę sobie jak może smakować takie - dajmy na to - Chateau za 1000 zł. A Bóg daje obietnicę uczty z wybornych win. Ba, prorok Izajasz podkreśla, że "z najwyborniejszych win"! Dlaczego? Po co tak akcentuje to "naj"? Czy nie wystarczyłoby po prostu wino?

"A gdy polecił tłumowi usiąść na ziemi, wziął siedem chlebów i ryby i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów".

Po co te kosze ułomków? Nie wystarczyło do syta? Na styk?

Taki jest nasz Bóg. Zawsze daje więcej, niż prosimy czy oczekujemy. Nie zadowala się jedynie przemianą wody w wino. Żeby zaoszczędzić wstydu panu młodemu. On napełnia sześć wielkich stągwi najlepszym winem, jakie goście weselni do tej pory pili. Nie wystarczy Mu, że nakarmi syna marnotrawnego, pozwoli mu się wykąpać. On ubiera go w drogie szaty, wyprawia wielką ucztę, podaje utuczone cielę.

Nie zadowala Go minimum. Nie daje na styk. Nie wystarczy Bogu, że w Nim mamy wszystko, że mamy całe życie. On chce, byśmy to życie mieli w nadmiarze. W obfitości.