Bliski koniec

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 49/2018

publikacja 06.12.2018 00:00

Od końca świata ważniejsze jest to, co potem.

Bliski koniec

Przydybały mnie onegdaj na mieście dwie panie ze Świadków Jehowy z ostrzeżeniem, że mam być przygotowany, bo nadchodzi koniec świata. – Rozumiem, że chodzi o jakiś nowy koniec, bo państwo, zdaje się, mieli ich już kilka? – zauważyłem.

– Pozostaw szydercę jego szyderstwu – rzuciła cytatem jedna z pań i obie natychmiast oddaliły się ode mnie szybkim marszem. Trochę mnie to zaskoczyło, bo liczyłem na dłuższą pogawędkę. Zwłaszcza że Świadkowie Jehowy naprawdę datę końca świata wyznaczali już osiemnaście razy i miałem nadzieję, że usłyszę jakieś ciekawe wyjaśnienie, dlaczego wtedy nie, a teraz to już na pewno tak.

No ale nic z tego. W sieci krąży za to mnóstwo przepowiedni o nadchodzącym kataklizmie, który zakończy to wszystko. Produkują to, jak się zdaje, ludzie różnych wyznań, również katolicy. Przez dłuższy czas ktoś mi pocztę bombardował jakimś „Wielkim ostrzeżeniem”. Zdaje się, że ogólnie chodziło tam o koniec świata, że to już, już, już. Bo trzęsienia ziemi, bo Tusk, bo Antychryst.

Akurat co do tej nagłości, to w Ewangelii Jezus mówi to samo, tylko bez tych wszystkich scenariuszy, że Chiny napadną Rosję czy jedni i drudzy Amerykę, i będzie wielkie bum.

Cóż to za nowina, że nadejdzie dzień, gdy ludy rzucą się sobie do gardeł, skoro robią to od niepamiętnych czasów? Gdyby w ostatniej godzinie świata ludzie rzucili się sobie w ramiona – no, to byłoby coś. To by znaczyło, że nastąpiło coś ważniejszego od samej śmierci, coś podobnego do tego, co zrobił tzw. Dobry Łotr na krzyżu. Takie rzeczy zdarzają się w chwilach krytycznych. Chwała Panu za takie chwile, gdy ludzie widzą, że ich koniec się zbliża, ale oni jeszcze mają czas na decyzję. Bo koniec, oczywiście, nadchodzi, ale niekoniecznie z czasem na rachunek sumienia.

Ostatnio jakoś często słyszę o nagłych zgonach różnych osób. Tak nagłych, że osoby te nie zdążyły nawet powiedzieć słowa. A to jest przecież absolutnie realny koniec świata dla mnie. Jakie to ma znaczenie, co ujrzę w ostatniej chwili: spadające z nieba gwiazdy czy szklankę ściągniętą ze stołu razem z obrusem? Po co mam zastanawiać się, kiedy Jezus przyjdzie powtórnie, skoro w każdej chwili mogę przyjść do Niego? Istotny jest więc nie termin, tylko moja dyspozycja.

Słyszałem właśnie kawał o umierającym facecie, który zebranej rodzinie oświadczył, że jest kibicem Legii. „Ale tato, dlaczego? Przecież całe życie kibicowałeś Ruchowi!” – zdumiały się dzieci. Na to ojciec: „Bo ja tak lubię, gdy umiera kibic Legii”.

To się nazywa strategia umierania. Dla nas jednak ważne jest nie kibicowanie, lecz gra – w drużynie Jezusa. Niezłym pytaniem sprawdzającym przynależność może być: „Byłeś  w spowiedzi?”.

* * * * *

Problem na życzenie

Parlament Portugalii debatuje nad nowelizacją ustawy o surogacji. W 2017 roku uchwalono tam ustawę o macierzyństwie zastępczym dla kobiet, które nie mogą zajść w ciążę. Na wiosnę tego roku portugalski Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że ustawa ta nie jest zgodna z konstytucją. Planowana nowelizacja prawa przewiduje możliwość odstąpienia surogatki od umowy do dwudziestu dni po porodzie. Mogłaby wówczas zostać z urodzonym przez siebie dzieckiem. Cóż, jest to jakieś rozwiązanie problemu, którego nie należało stwarzać. •

Sukces normalności

Na Tajwanie odbyły się dwa referenda. W jednym Tajwańczycy wypowiadali się ws. małżeństwa jako związku wyłącznie mężczyzny i kobiety. Drugie dotyczyło zgody na wprowadzenie „małżeństw” osób tej samej płci. Był to skutek decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że ograniczanie małżeństwa tylko do związku osób płci odmiennej jest niezgodne z konstytucją. Lobby homoseksualne okrzyknęło Tajwan pierwszym azjatyckim krajem, który zmienia definicję małżeństwa. Referenda jednak ostudziły ich zapał. 70 proc. głosujących opowiedziało się za prawdziwym, naturalnym małżeństwem, i tyle samo odrzuciło pomysł uznania „homomałżeństw”. Co prawda referenda nie są wiążące, jednak stanowią dla parlamentu podstawę do prawnego zabezpieczenia małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.