– Przez te trzy stopnie, o które wzrosła temperatura Pacyfiku, mamy na Filipinach niespotykane dotąd potężne tajfuny – wyjaśnia Yeb Saño z Tacloban. – W ostatnim zginęło wielu moich znajomych – dodaje. Już dwa miesiące idzie na czele „pielgrzymki klimatycznej” z Watykanu do Katowic.
W Ołomuńcu było minus osiem stopni. Pielgrzymi próbowali się ogrzać herbatą z termosu.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ
Każdy nasz krok jest modlitwą – mówi Yeb, pielgrzymujący z bratem, który w 2013 r. po przejściu tajfunu Haiyan wydobył z ruin 73 ciała swoich sąsiadów. – Idąc, modlę się, żeby mój kraj był bezpieczniejszy. Filipiny to ponad siedem tysięcy wysp z malowniczymi plażami, które teraz są zagrożone z powodu skutków ocieplenia klimatu. W ataku ostatniego supertajfunu zginęło tam ponad 6300 osób. – Modlę się za tych, którzy stracili wtedy życie, ale też za moje dzieci, żeby żyły w spokojniejszym i przyjaźniejszym świecie.
Jego syn Yanni za dwa tygodnie skończy piętnaście lat, córka Marianne jest 12-latką. Na Filipinach zimą temperatura nie spada poniżej plus 20 stopni, dlatego dla Filipińczyków pielgrzymka w niskich temperaturach stanowi wyzwanie. – Ale mojego poświęcenia nie można równać z udręczeniem ludzi na skutek zmian klimatu – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.