publikacja 06.12.2018 00:00
O Bogu, który nie lubi siły, z o. Michałem Zioło, trapistą, rozmawia Marcin Jakimowicz.
Michał Zioło, trapista, autor wielu książek (w tym najnowszej: „Po co światu mnich?”). Mieszka we Francji.
Henryk Przondziono /foto gość
Marcin Jakimowicz: „Cieszę się, że matka ma wrażenie, iż stoi w miejscu w swoim życiu duchowym. Cieszyłbym się bardziej, gdyby matka miała uczucie, że się cofa” – pisał benedyktyn o. John Chapman do pewnej zakonnicy. Ojciec Michał prze do przodu, stoi w miejscu, cofa się?
Ojciec Michał Zioło: Ojciec Michał jest pociągany. To cała tajemnica wzrostu duchowego. Gdy mamy wrażenie, że idziemy, to jest to nieprawda; gdy mamy wrażenie, że stoimy w miejscu, to jest to nieprawda; gdy mamy wrażenie, że się cofamy, to też nieprawda. Dlaczego? Bo to są nasze kategorie i odczucia. O. Chapman byłby zadowolony, gdyby ta mniszka zrzuciła te wszelkie kategorie mierzenia i ważenia wzrostu duchowego, i dała się pociągnąć. To traho − pociąganie, noszenie przez Jezusa – jest istotą życia duchowego. Jesteśmy barankami, które On odnalazł i niesie na ramionach, by zanieść z powrotem do stada.
Skoro jesteśmy pociągani, to znaczy, że zapieramy się rękami i nogami?
Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.