Rewolucjonizm seksualny

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 46/2018

publikacja 15.11.2018 00:00

Myśl wyrachowana: Kto nie chce się dzielić, zazwyczaj nie chce się i mnożyć.

Rewolucjonizm seksualny

W księgarni będąc, ujrzałem głośną książkę do edukacji seksualnej dzieci i młodzieży pod redakcją modelki Anji Rubik. Przejrzałem pobieżnie na miejscu. I słusznie zrobiłem, bo gdybym to „dzieło” kupił, musiałbym je potem ukrywać, żeby go jakiś młody nie znalazł i się nie „wyedukował”. Nie żeby to była najgorsza rzecz w obiegu. Oczywiście są rzeczy jeszcze okropniejsze – ale one nie uzurpują sobie prawa do nauczania młodych.

Orędownicy edukacji seksualnej w hedonistycznym wydaniu mówią często: jeśli nie zadbamy o edukację seksualną, młodzi dowiedzą się o seksie od swoich rówieśników przy śmietniku. Po pierwsze, to fałszywa alternatywa, bo kłamliwie zakłada, że zarówno rodzice, jak i szkoła nie zapewniają małolatom odpowiedniej wiedzy w zakresie dojrzewania, i jeśli nasze dzieci nie otrzymają „postępowej” seksedukacji, będą zdane wyłącznie na „śmietnik”. Po drugie, śmiem twierdzić, że nawet śmietnik byłby lepszy od tego, z czym pchają się tamci. Szkodliwość ich programów wynika głównie z tego, co prezentuje wspomniany „podręcznik”: z bezprawnie przywłaszczonego sobie szyldu edukatorów, z udawania certyfikowanych fachowców, przekazujących rzetelną wiedzę. To daje czytelnikom fałszywe poczucie bezpieczeństwa, którego nie daje rzeczony śmietnik. – Dokształcam się przecież – myśli taki młody odbiorca, gdy w rzeczywistości się odkształca. – Dowiaduję się – cieszy się, gdy w istocie ulega wielkiemu oszustwu. Oszustwo to polega na ustawieniu człowieka w roli wyłącznie biorcy przyjemności i zrobienia z niego egoistycznego bęcwała. Tam już praktycznie nie ma refleksji, jakoby seks służył czemuś innemu niż przeżycie jak najmocniejszych doznań. Dlatego w książce najbardziej rzucają się w oczy zdjęcia całujących się chłopaków albo namiętnie ściskających się dziewczyn, pełno tam informacji o seksie homoseksualnym, tak jakby to była rzecz najnormalniejsza i absolutnie powszechna. Między tym zachwyty nad masturbacją. Strona za stroną lecą informacje o pigułkach takich i siakich, prezerwatywach męskich, żeńskich i nijakich, instrukcje zażywania, zakładania, używania. Wszystko tak formułowane, żeby najdalej piętnastolatek poczuł się zachęcony do podjęcia aktywności seksualnej. Ale „odpowiedzialnie” – czyli tak, żeby z tego dziecka nie było. To bodaj jedyny rodzaj odpowiedzialności, dostępny umysłowości „edukatorów” – nie dopuścić do tego, żeby seks spełnił swoją prawdziwą rolę, dla której w ogóle zaistniał.

– To przecież społeczne samobójstwo! – zawołałby świeżo przybyły ufoludek, nieoswojony jeszcze z bredniami rewolucjonistów seksualnych. Wielu jednak, urabianych i formatowanych przez kapłanów laicyzmu, coraz słabiej to widzi. Innych zaś uspokaja myśl, że natura sobie z tym poradzi.

No tak, z pewnością. Tylko ludzi szkoda.

* * * * *

Prawo do młodości

Obywatel Holandii Emile Ratelband ma 69 lat, ale życzy sobie mieć 20 lat mniej. Ze swą obecną metryką „nie czuje się komfortowo”, ponieważ utrudnia mu ona znalezienie pracy, a na profilu randkowym nikt nie zwraca na niego uwagi. A przecież on sam czuje się i –jego zdaniem – wygląda jak 45-latek. Złożył więc wniosek w sądzie o oficjalne odmłodzenie. Argumentował, że skoro prawo dopuszcza możliwość zmiany płci, to nie powinno także zakazywać zmiany wieku. Sąd odrzucił jednak wniosek Ratelbanda. To trochę dziwne w świetle prawodawstwa holenderskiego, które przyznaje ludziom prawo niemal do wszystkiego. No chyba że sędzia uznał, iż skoro Ratelband czuje się niekomfortowo, to zamiast wydziwiać, mógł poprosić o eutanazję.•

Sąd biologiczny

Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok nakazujący wpisać do aktu urodzenia jako matkę i ojca… dwie kobiety. Jak informuje Ordo Iuris, sąd zrobił to na wniosek Polki, która w Wielkiej Brytanii zawarła jednopłciowy związek. Do tej pory polskie sądy odrzucały takie wnioski jako sprzeczne z polskim prawem. Tym razem NSA uznał tego rodzaju roszczenia. „W ten sposób ukryto przed dzieckiem prawdę o jego biologicznym ojcu, naruszając jego prawo do tożsamości i wiedzy o pochodzeniu” – alarmuje Ordo Iuris. Teraz z sądem powinni czym prędzej skontaktować się biolodzy, i dowiedzieć się, jak sąd stwierdził ojcostwo kobiety.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.