Co da się świętować razem?

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 46/2018

Niepodległość zakłada istnienie wspólnoty, która posiada pewne wspólne punkty odniesienia, wartości, symbole, które ją łączą, a zarazem odróżniają od innych.

Co da się świętować razem?

Przed 11 listopada słychać było wezwania, by świętować razem 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Niby słusznie, ale co zrobić, jeśli słowo „niepodległość” rozumiemy bardzo różnie. Ba! Nie brakuje ludzi, dla których niepodległe narodowe państwa to przeżytek. Miła jest im perspektywa jednego federacyjnego państwa europejskiego pod liberalno-lewicowymi rządami Brukseli i Berlina. Pod jakimi flagami mielibyśmy wspólnie maszerować, skoro na portalach społecznościowych przy swoich nickach jedni umieszczają flagę biało-czerwoną, inni flagę europejską, a jeszcze inni barwy tęczowe?

Niepodległość zakłada istnienie wspólnoty, która pomimo zróżnicowania posiada pewne wspólne punkty odniesienia, wartości, opowieści, symbole, które ją łączą, a zarazem odróżniają od innych wspólnot. Co jednak łączy tych, dla których główną opowieścią jest rzekome antysemickie bestialstwo Polaków w Jedwabnem czy też ustawka pt. „Urodziny Hitlera”, mająca świadczyć o nazizmie nad Wisłą, z tymi, którzy chcą opowiadać światu o Bitwie Warszawskiej, bohaterstwie Jana Karskiego, Witolda Pileckiego czy rodziny Ulmów? Co i jak możemy wspólnie świętować?

Wydawało się, że Polaków łączy wspólne nawiedzanie grobów w pierwsze dni listopada. Ale i tutaj widać wyraźne wyłomy. Nie brakuje nauczycielek, które z jakąś przedziwną gorliwością wtłaczają dzieciom do głów Halloween, ale nawet nie zająkną się o Wszystkich Świętych, nawiedzaniu grobów, modlitewnym wspominaniu zmarłych.

Kiedy wrzuciłem do internetu okolicznościowy na pierwsze dni listopada tekst, pojawiły się reakcje, że Halloween jest fajne, a księża nie powinni wszędzie wciskać tych katolickich obrzędów. Ktoś powie, że to margines. Tak, ale znaczący.

Łączyło Polaków kibicowanie polskim sportowcom. Nawet największy komuch cieszył się, gdy wygraliśmy z Ruskimi. W III RP jednak pojawiają się celebryckie głosy, że lepiej, aby Polacy nie wygrali, bo to tylko wzmocni nacjonalizm i rządy PiS.

Łączył nas Jan Paweł II. Szczególnie gdy odchodził z tego świata. Ale przecież nie wszystkich Polaków. Przykładem mający w swoim czasie setki tysięcy czytelników, a dziś triumfujący na premierze „Kleru” Jerzy Urban… Nie brakuje takich, którzy oklaskiwali papieża, kiedy wołał: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi”, a dziś oklaskują bluźnierczą „Klątwę”.

Niepokojące pytanie powraca: Czy jest coś, co my, Polacy, możemy wspólnie świętować?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.