On jest po naszej stronie

GN 46/2018

publikacja 15.11.2018 00:00

O tym, jak zostać świętym, i metodzie Kung Fu Pandy w zaakceptowaniu siebie samego mówi jezuita o. Roman Groszewski.

Ojciec Roman Groszewski SJ, duszpasterz studentów i wspólnoty „Dom w ramionach Ojca”.  Mieszka w Warszawie. Ojciec Roman Groszewski SJ, duszpasterz studentów i wspólnoty „Dom w ramionach Ojca”. Mieszka w Warszawie.
Barbara Grudzień

Marcin Jakimowicz: Gdy proponuję ludziom jakąś posługę, często słyszę: „Ja się nie nadaję”. Ojciec Groszewski też wykręcał się tymi słowami?

O. Roman Groszewski: Myślę, że to doświadczenie każdego, kto poważnie traktuje Boga. Bardzo chciałem być jezuitą, ale gdy rozeznawałem powołanie, nurtowało mnie pytanie: „czy się do tego nadaję?”. Czy nadajemy się do rzeczy, do których Bóg nas zaprasza? Mam wrażenie, że On bardzo ryzykuje. (śmiech) Moim problemem było to, że przez lata uważałem, że nie jestem „dość dobry”. „Dość dobry”, by mnie lubić, kochać, akceptować, spędzać ze mną czas.

Czy Bóg pokazujący nam co chwilę, że nie jesteśmy „dość dobrzy”, i pozwalający nam się skompromitować nie jest troszkę „złośliwy”?

To, że pozwala nam się kompromitować, nie jest z Jego strony złośliwe, ale miłosierne. My często odbieramy to oczyszczenie jako złośliwy sprawdzian, ale jest ono ogromnym błogosławieństwem. Moje upadki, kompromitacje, grzechy, słabości pokazują prawdę o mnie. A prawda o mojej słabości nie anuluje w oczach Boga „mojej fajności”. Mogę być słaby i z tą słabością przyjęty i kochany. Czasem myślimy, że gdy Bóg nas przytula, to przymyka oczy na nasz grzech i udaje, że nie widzi naszej kruchości. Nie! On…

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.