Moja Sarepta

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 45/2018

Pierwszy raz moją Sareptę odkryłem we Wrocławiu.

Moja Sarepta

Na czwartym roku studiów znalazłem się bez dachu nad głową. Waletowanie u znajomych zaczynało być uciążliwe. Pewnego razu ktoś mi powiedział: „Pomódl się szczerze i otwórz Słowo. Zobaczysz, że Bóg przewidzi rozwiązanie”. Otwarłem. Była to Pierwsza Księga Królewska: „Wówczas Pan skierował do niego to słowo: »Wstań! Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam pewnej wdowie, aby cię żywiła«. Wtedy wstał i zaraz poszedł do Sarepty”. Kilka dni później, po jakiejś liturgii w parafii, podeszła do mnie pewna starsza pani: „Szukasz ponoć mieszkania. Zapraszam do siebie. Mam wolny pokój”. Wandzia była samotną wdową. Dokładałem się do jej budżetu domowego, ona za to nie tylko dała mi ładny pokoik, ale i przygotowywała kolacje.

„Ludzie nie widzą Boga w życiu, bo Mu nie ufają. Gdy tylko zaczniesz Mu ufać, wnet zobaczysz znaki Jego obecności” – mawiał ks. Dolindo Ruotolo, święty z Neapolu. Ks. Dolindo apostołował m.in. przez wydawanie i rozsyłanie swoich książek. Pewnego razu miał zapłacić drukarzowi. Otworzył portfel: do pełnej sumy brakowało paru setek. Ksiądz westchnął tylko: „Pan Bóg się zatroszczy” i ruszył do miasta załatwiać różne sprawy. Po południu wstąpił do drukarni i pokrył koszty tygodniowych zamówień. W portfelu zostało mu jeszcze 250 lirów.

Nie da się zobaczyć Pana Boga przez okulary neurotycznej przezorności, oszczędzania, wyliczania i kontroli. Tak bardzo chcemy zapewnić sobie wszystko własnymi siłami, że potem padamy na pysk i mówimy: „Przecież z nieba mi nie spadnie”. Kiedyś jeden proboszcz musiał wyremontować dach zabytkowego kościoła, lecz wymagało to sumy przeogromnej. Zamiast się zamartwiać, postanowił oddać wszystko w Boże ręce. Wypłacił własne oszczędności i zaskórniaki na czarną godzinę i zaczął remont. Dwa tygodnie później przyjechała para małżeńska z Niemiec. Obejrzała kościół, pogadała z proboszczem i… odjechała. Kilka dni później na parafialne konto wpłynęła dokładnie taka suma, jakiej brakowało. Ten proboszcz powiedział mi: „Jestem pewien, że gdybym wcześniej nie rzucił wszystkich osobistych oszczędności, na konto nie wpłynęłaby ani jedna złotówka”. Ludzie nie widzą Pana Boga, bo Mu nie ufają… •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.