Kościół nauczający czy Kościół słuchający?

Błażej Kmieciak

publikacja 26.10.2018 12:03

„Co robią młodzi w Kościele? Ustępują miejsca starszym.” A może być odwrotnie?

Kościół nauczający czy Kościół słuchający? Papież Franciszek z młodzieżą w bazylice św. Piotra PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Synod Biskupów nt. młodzieży, wiary i rozeznawania powołania debatuje od jakiegoś już czasu. Czytając w prasie katolickiej informacje na jego temat, dojść można do osobliwego wręcz wniosku. Okazuje się bowiem, że wydarzenie to ma nie tylko zwolenników, ale również przeciwników. Więcej, obydwie grupy określają siebie mianem wiernych szczególnie troszczących się o losy Kościoła katolickiego.

Z jednej zatem strony mamy entuzjastów. Abp Grzegorz Ryś bardzo mocno zaznaczył, że sposób podnoszenia tematów na tym watykańskim spotkaniu bardzo mu się podoba i zamierza w tym stylu podejmować działania w archidiecezji łódzkiej. Papież Franciszek wprost stwierdził: „Młodych trzeba słuchać «na żywo» i pokonywać «dystans bezpieczeństwa» dzielący młodzież i dorosłych”. W innym miejscu dodał: „Potrzebujemy młodych, by wyjść z kipieli zatruwającej logiki: «zawsze się tak robiło» i szukać wspólnie nowych dróg, nieustannie wpatrując się w Jezusa.” Sekretarz generalny Synodu kard. Lorenzo Baldisseri dostrzegł z kolei, że „młodych trzeba szukać i słuchać nawet w galeriach handlowych i fast foodach, w pubach i w świecie wirtualnym. Wtedy spotyka się tych, którzy są z dala od Kościoła (…) Musimy dogonić młodych, by z nimi iść dalej wspólną drogą. Kościół nie może zostawać za nimi w tyle”.

Z drugiej jednak strony, jak się okazuje, to właśnie owo zasłuchanie w głos młodych stało się źródłem obaw. W ostatnich dniach trwały dyskusje dotyczące umieszczenia w dokumentach końcowych wzmianek dotyczącej młodych osób reprezentujących środowiska LGBT. Podejściu temu – prezentowanemu m. in. przez kard. Luisa Tagle – przeciwstawili się z kolei biskupi afrykańscy, którzy stwierdzili, że w podobnych tematach należy odsyłać do znanych już dokumentów prezentujących nauczanie moralne Kościoła. Jak się jednak okazuje – co wyszło na jaw w trakcie jednej z konferencji prasowych – temat np. grzechów oraz odpowiedzialności moralnej za dane czyny nie jest częstym gościem obrad w poszczególnych grupach z udziałem młodzieży. Częściej pojawia się natomiast postać Chrystusa jako de facto ideału humanisty – kogoś, kto totalnie zatroskany pochyla się lub towarzyszy danemu człowiekowi poszukującemu własnej drogi życiowej.

Kto słucha, ten….

W ostatnim czasie to właśnie postać zasłuchanej wspólnoty wzbudziła u wielu obawy. Pojawiają się bowiem podstawowe pytania: Jaki jest cel owego nasłuchu? Więcej: Czy Kościół nie zapomniał, że jest strażnikiem prawa naturalnego? Czy biskupi nie zapomnieli o swojej roli nauczycieli, zakładając buty zatroskanych słuchaczy?

Synod jest wydarzeniem wyjątkowym. Do grona dyskutantów zaproszono młodych. To niewątpliwie element dojrzałości Kościoła. Przedstawiciele duchowieństwa zgromadzeni na podobnych spotkaniach mają pełne prawo nie pamiętać, „jak to było kiedyś”. Emocje i doświadczenia lat minionych często są na tyle blade, że wypowiedź na temat potencjalnych pragnień i wyzwań młodości zbliżać się może do śmiesznej w ustach leciwego purpurata.

Śledząc losy watykańskich debat trudno nie doświadczać radości. Kościół krytykowany za utrwaloną skostniałość oraz hermetyczny język otworzył się na dialog, co więcej: dialog z tymi, którzy są jego częścią. Franciszek już kilka lat temu podkreślał, że „przewietrzyć trzeba stare mury instytucji”. Jest w tym konsekwentny. Co jednak dalej? Nie jest niebezpiecznym poruszanie tzw. tematów tabu. Jeśli w gronie katolików są młodzi ludzie, którzy mają problemy z własną tożsamością lub orientacją seksualną, to odesłanie ich np. tylko do Katechizmu Kościoła katolickiego będzie działaniem samobójczym. Tak, trzeba ich wysłuchać. Trzeba usłyszeć ich głos – to, co w nich siedzi. Ich dylematy, problemy, wyzwania i upokorzenia, których doświadczają. Za tym jednak musi iść nauka. Nie chodzi o potępienie, wykluczenie i powtórzenie utartych stwierdzeń. Być może właśnie to będzie efektem Synodu: dostrzeżenie specyficznej perspektywy i sytuacji, w jakiej znajdują się młodzi, za czym pójdzie zdolność duchowieństwa do tłumaczenia czasem niełatwych do wysłuchania zasad. Biskupi mają bowiem pokazywać młodym konkretny drogowskaz, konkretną drogę.

Rozeznanie i spotkanie

Patrzę na obrady Synodu i trudno mi pojąć, dlaczego nikt nie mówi głośno o potrzebie powrotu wiernych do praktyki spowiedzi. Jakakolwiek dyskusja dotycząca wyzwań młodych zawsze będzie niepełna, a chwilami wręcz szkodliwa, jeśli jasno i wyraźnie nie będzie przypominana właśnie ta, najdoskonalsza dla osoby wierzącej droga rozeznawania własnego sumienia. Spieramy się o zakres tematów, jakie mają padać. Dyskutujemy także jak np. interpretować adhortację „Amoris Laetitia”. Źródłem problemu nie jest wyłącznie jednak językowa interpretacja. W trakcie jednej z telewizyjnych debat dr Michał Łuczewski trafnie stwierdził w tym kontekście, że dyskusja o dojrzałości indywidualnego, duchowego rozeznawania nie ma sensu do chwili, gdy nie powróci w społeczeństwach zachodnich świadomość wartości sakramentu pokuty i pojednania.

Postawa aktywnego słuchania Papieża i biskupów jest niezbędna. Pozwala na nauczenie się cennego dla komunikacji języka. Musi jednak być dalej postawiony kolejny krok, który nie będzie jedynie stwierdzeniem: „Wszyscy zgadzamy się ze sobą, a będzie nadal tak jak jest”.

Kościół słuchający nie jest w żadnej mierze wymysłem ostatniego pontyfikatu. Jego najlepszym przedstawicielem jest, jak do tej pory, św. Jan Paweł II, do którego młodzi się garnęli i nie jest to w żadnej mierze frazes. On jeden nigdy nie pozostawiał ich bez odpowiedzi i nie były one czasem łatwe dla ich ucha. Słowa: „wymagajcie od siebie, nawet, gdyby inni od was nie wymagali” są nadal aktualne.

..

Autor jest doktorem nauk społecznych, socjologiem, pedagogiem specjalnym i bioetykiem, prowadzi blog na stronie: gosc.pl