Sprofanujesz albo zginiesz

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 42/2018

publikacja 18.10.2018 00:00

Zbezczeszczenie brzmi strasznie. Ale nie wolno zapominać, że każdy z nas może go dokonać.

Sprofanujesz albo zginiesz

Niegodnie, niegodziwie, niegodny... słowa nie-wygodne. Na wstęp wyszedł rym. I nie dlatego, że ten numer „Gościa Niedzielnego” ukazuje się w niedzielę wyborów samorządowych, a w kampanii pojawiały się wątki niechlubnej przeszłości niektórych kandydatów. Raczej dlatego, że w dzisiejszych czasach rzadko używamy słów określających coś jako godziwe lub nie. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie może być trudna. Nie jest łatwo wniknąć w intencje ludzi, którym wydaje się, że wszystko „wolno”. A skoro tzw. świat odrzuca pojęcie grzechu, winy i odpowiedzialności, to i pojęcie godziwości i niegodziwości może mu być niewygodne. I to niedobrze. Bo przecież zło należy nazwać złem, własne również. A może: przede wszystkim własne?

Nauka Chrystusa nie polega na zanegowaniu indywidualnej odpowiedzialności za popełnione grzechy. Nawet jeśli jej sednem jest prawda o Bogu miłosiernym. Wręcz przeciwnie. Nie można poważnie potraktować wezwania do świętości, jeśli nie uzna się konieczności odwrócenia od zła. „Niech przyjęcie Ciała i Krwi Twojej nie ściągnie na mnie wyroku potępienia”. „Nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie”. Dwie modlitwy wypowiadane tuż przed Komunią Świętą. Pierwsza tylko przez kapłana. Druga przez cały lud z kapłanem na czele. Pierwsza szeptem (pięknie na to zwrócił kiedyś uwagę o. Wojciech Jędrzejewski, twierdząc, że szept oznacza czułą rozmowę). Druga na głos. Wobec wszystkich. Jeśli je połączyć – czy za niegodne przyjęcie Komunii Świętej można otrzymać wyrok potępiający? Bez wątpienia. Już św. Paweł napisał, że niegodne przyjmowanie Ciała Pańskiego ściąga na nas wyrok. Ale czy nie jest i tak, że my, słabi ludzie, zawsze jesteśmy niegodni? Owszem. Nie oznacza to jednak, że przystępując do Eucharystii, mamy prawo uznać, że nam się ona należy, że jest prawem niezbywalnym, zawsze i wszędzie. Zwraca na to uwagę w bieżącym numerze „Gościa” Marcin Jakimowicz (ss. 28–29), przywołując słowo „zbezczeszczenie” (jeszcze mniej dzisiaj używane) i przypominając, że pierwsi chrześcijanie bardzo poważnie traktowali tę kwestię i gdy mieli wybrać: „sprofanujesz Eucharystię albo zginiesz”, wybierali śmierć męczeńską. Zbezczeszczenie brzmi strasznie. Ale nie wolno zapominać, że każdy z nas może go dokonać. Nawet w takim świecie, w którym wszyscy powtarzają, że grzechu nie ma. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.