Czas podnieść poprzeczkę

Maciej Kalbarczyk

Osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu nie powinna sprawować funkcji publicznej. Standard etyczny? Niestety nie dla wszystkich.

Czas podnieść poprzeczkę

Nowy dworzec Łódź Fabryczna, tunel na trasie W-Z, rewitalizacja centrum, budowa stadionów, remonty dróg. Trudno nie zauważyć skoku infrastrukturalnego, który dokonała Łódź w ostatnich latach. To w dużej mierze zasługa Hanny Zdanowskiej, która sprawuje urząd prezydenta miasta od 2010 r. Dzięki niej Łódź weszła na ścieżkę postępu, a przed jej mieszkańcami świetlana przyszłość! – zdają się mówić zwolennicy prezydent. I niech nikt nie odważy się przypomnieć, że w ostatnich latach miasto stało się trzecią najbardziej zadłużoną gminą w Polsce. Do spłacenia pozostało 2 mld 531 mln zł, czyli ok. 3,6 tys. zł na jednego mieszkańca. Kto by się tym przejmował? Ważne, że tak dużo zrobiono, nieważne jak i za ile.

Nie podejmuję się jednoznacznej oceny prezydentury Hanny Zdanowskiej. Nie wiem, czy zasłużyła na reelekcję, ale jasność w sprawie jej moralnego prawa do dalszego sprawowania urzędu daje mi ogłoszony pod koniec września wyrok sądu. Na jego mocy Zdanowska została skazana na karę 20 tys. zł grzywny za poświadczenie nieprawdy w dokumentach w celu uzyskania kredytu przez jej partnera. Kontrkandydaci zażądali dymisji prezydent i jej rezygnacji z kandydowania w wyborach. W odpowiedzi na te głosy polityk stwierdziła, że prawo stoi po jej stronie: Kodeks Wyborczy zakazuje kandydowania osobom skazanym na karę więzienia, a nie grzywny. Prezydent nie wspomniała jednak o tym, że ustawa o pracownikach samorządowych zabrania sprawowania urzędu osobom skazanym prawomocnym wyrokiem sądu (art. 6). Gdyby Hanna Zdanowska wygrała wybory, mogłaby zatem zostać odwołana, a władzę w mieście przejąłby komisarz. To całkiem realny scenariusz – niektóre sondaże dają jej zwycięstwo już w pierwszej turze.

„Co się stało z naszym narodem, że dopuszczamy myśl, by głosować na oszustkę?” – zapytał Paweł Kukiz. Lider jednego z komitetów wyborczych startujących w wyborach samorządowych dotknął sedna. Wysokie poparcie dla Hanny Zdanowskiej świadczy o obniżeniu poprzeczki, którą jako obywatele stawiamy klasie politycznej. W takiej sytuacji nie powinno nas obchodzić czy zgodnie z przepisami dana osoba ma prawo sprawować swój urząd, czy nie. Od urzędnika otrzymującego wynagrodzenie z kieszeni podatników powinniśmy wymagać przestrzegania podstawowych zasad etycznych. Skoro w sprawach prywatnych Hanna Zdanowska posunęła się do kłamstwa (bo czym innym jest „poświadczenie nieprawdy”?), to jak można wierzyć, że będzie uczciwym zarządcą miasta? Bez względu na ocenę tej prezydentury, łodzianie powinni pokazać jej czerwoną kartkę.