Rady od parady

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 39/2018

publikacja 27.09.2018 00:00

Kościół leczy się nawróceniem, a nie radami znachorów.

Rady od parady

W ramach pochylania się nad kwestią pedofilską objawiają się u nas zastępy wujków i ciotek Dobra Rada, którzy tym lepiej się na Kościele znają, im rzadziej do niego zaglądają. Niedawno w „Wyborczej” podano kilka postulatów, mających uzdrowić Kościół. Oprócz rad standardowych były nowe. Jedną z nich było wprowadzenie kapłaństwa kobiet. Gdyby to w ogóle było możliwe (a nie jest), nie wiadomo, co miałoby to konkretnie poprawić. Na pewno byłoby jednak inaczej. Parytetowo, niedyskryminacyjnie, fajnie tak jakoś. Panie z Federy by się ucieszyły.

Ozdrowieńcza dla Kościoła miałaby też być „edukacja seksualna w seminariach”. No jasne, bo faceci po maturze myślą, że dzieci bocian przynosi, a nikt ich nie pouczył, jak się przed skutkami spotkania z bocianem twarzą w dziób zabezpieczyć. Modelka Anja Rubik właśnie otwarła szkołę z tych rzeczy, więc pewnie chętnie by pomogła. Mają tam fajne warsztaty: „Dojrzewanie i masturbacja bez tabu”, „Porozmawiajmy o aborcji”, „Jak reagować na homofobię?” i inne takie.

Jest wreszcie rada główna: znieść celibat. To akurat nic nowego. To powtarza się od wielu lat przy każdej okazji i bez okazji. Celibat jak cellulit – trzeba go zwalczać, bo się nie podoba. Razi jakoś, wkurza. Dobra Rada nie wyobraża sobie, żeby dało się coś takiego uczciwie postanowić i w czymś takim wytrwać. My byśmy tak nie umieli – kombinują ciotki i wujkowie – a to znaczy, że nikt tak nie umie. Wniosek: usunąć, bo szkodzi.

Wszystkie takie rady są guzik warte, bo nie biorą pod uwagę czynnika nadprzyrodzonego, który tu jest kluczowy. Pouczający nie uwzględniają działania łaski, bo w żadną łaskę nie wierzą, nie wierzą też w grzech, więc nie rozumieją jego skutków. I stosownie do swojej niewiedzy fatalnie wybierają środki zaradcze. Człowiek chce naprawić człowieka – ślepy ślepego, kulawy kulawego. Coś szwankuje, coś odstaje albo się wychyla? To uciąć, utrącić, porąbać. Musi być gładko, łatwo i przyjemnie.

Tylko co by z tego przyszło? Kościół słabnie i zamiera właśnie tam, gdzie się „ułatwia” i nadskakuje światowym gustom. Gdzie wszystko, nawet Komunię, podają na tacy do łóżka, nie pytając, z kim w tym łóżku leżysz. Masz wszak swoją godność. No i RODO.

Znoszenie postów, wynoszenie konfesjonałów, tolerowanie niewierności – całe to hołdowanie ludzkim słabościom skutkuje odwrotnie niż, po ludzku, powinno: ludzie odchodzą. No i to się zgadza, bo po ludzku to jest w byle markecie. W Kościele musi być po Bożemu: kto święty, niech przystąpi, kto nim nie jest, niech czyni pokutę. Tacy, którym ani świętość, ani pokutowanie nie podchodzą, nie wytrwają ani w celibacie, ani w małżeństwie, ani w ogóle w żadnym zobowiązaniu. Ale niech potem swojej winy nie zwalają na Kościół.

Ognisty sprzeciw

W Warszawie spłonął samochód należący do Fundacji Pro – Prawo do Życia. Widniały na nim banery przedstawiające skutki aborcji. Chociaż pożar wzniecili „nieznani sprawcy”, film z płonącym pojazdem bardzo szybko pojawił się w mediach społecznościowych na proaborcyjnych grupach. Pożar nie stanowił dla komentujących żadnego problemu – wszyscy cieszyli się, że zniszczone zostały treści sprzeciwiające się zabijaniu dzieci. Ale nie ma się czemu dziwić – skoro ktoś nie tylko akceptuje zabijanie ludzi, ale też aktywnie się tego domaga, dlaczego miałby się martwić z powodu zniszczonego cudzego mienia?

A dzieci giną

Obywatelski projekt „Zatrzymaj aborcję”, znoszący możliwość zabijania nienarodzonych dzieci podejrzanych o chorobę, wciąż tkwi w Sejmie. 2 lipca powołano podkomisję – ale żadnego posiedzenia jak dotąd nie odbyła. Jej przewodniczący, poseł Grzegorz Matusiak z PiS powiedział KAI: „Chcemy [się zebrać] jak najszybciej, tym bardziej że mamy bardzo dużo innych obowiązków, a to jest jeden z priorytetów”. Opieszałość posłów skomentowała Kaja Godek: „Projekt zawiera tylko 115 słów, tutaj tak naprawdę nie ma czego badać. Można sprawdzać czy są poprawnie wstawione przecinki”. Hm, może i tak, ale musimy pamiętać, że projekt podpisało 830 tys. Polaków, a to budzi respekt. Prawdopodobnie posłowie pragną okazać szacunek każdemu z podpisanych. To musi trwać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.