"Kamerdyner" na otwarcie

Edward Kabiesz

Obraz Filipa Bajona, pokazany na otwarcie Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, jest filmem ważnym.

"Kamerdyner" na otwarcie

Przede wszystkim ze względu na temat. Historia Kaszub zaistniała  w polskim kinie na ekranie po raz pierwszy. Bajon pokazuje skomplikowane relacje rdzennych mieszkańców tych terenów zarówno z Niemcami, jak i Polską. Ta rozgrywająca się na przestrzeni prawie pół wieku opowieść kończy się w momencie wkroczenia Armii Czerwonej na Pomorze. Bajon opowiada o wydarzeniach w sposób obiektywny, bez niedomówień. Po raz pierwszy też przedstawia mało znane okoliczności, w jakich doszło do zbrodni dokonanej przez Niemców w  lasach piaśnickich i sam jej przebieg. Z pewnością na uwagę zasługują  zdjęcia oraz aktorskie kreacje Adama Woronowicza i Janusza Gajosa. Film nie jest jednak dziełem do końca udanym.  Zabrakło dyscypliny narracyjnej i dramatyzmu. Wydaje się, że poszczególne, znakomicie zresztą zainscenizowane, sceny nie łączą się w spójną całość. A wątek miłości dwojga młodych bohaterów, być może kazirodczej, chociaż do końca tego nie wiemy, nie budzi w widzu specjalnych emocji.

Podobała mi się kameralna opowieść Adama Sikory, który w swoim „Outsiderze” opowiada historię studenta ASP przez przypadek zaplątanego w działalność solidarnościowego podziemia. Akcja filmu rozgrywa się w czasie stanu wojennego, w roku 1982. Franek, tytułowy outsider, nie interesuje się polityką, żyje w własnym świecie.  Przeżywa szok, kiedy zostaje aresztowany i skazany. Film Sikory, który opowiada o wydarzeniach tego czasu z osobistej perspektywy, znakomicie oddaje klimat tych czasów, co w dużej mierze jest zasługą Tomasza Woźniczki, autora zdjęć.