Miłość (własna) dzieciom

Franciszek Kucharczak

|

GN 35/2018

publikacja 30.08.2018 00:00

Żyć wygodniej nie znaczy żyć godniej.

Miłość (własna) dzieciom

Mówią niektórzy, że problemom w małżeństwie zawsze winne są dwie strony: żona i teściowa. Jeśli tak, to teraz doszła jeszcze jedna strona: „Newsweek”. „Już się lepiej rozwiedźcie” – ogłosili na okładce w jednym z niedawnych numerów. I poniżej napisali: „Choć od dawna nie mogą na siebie patrzeć, tkwią w toksycznych związkach. Mówią, że to dla dobra dzieci. A one wychodzą z takich rodzin pokiereszowane na całe życie”.

Ot, znaleźli się doradcy małżeńscy. Ot, specjaliści od spraw rodzinnych i przyjaciele małolatów. Co tam, że dzieci cierpią głównie z powodu rozwodów właśnie. Co tam, że małżonkowie nie automaty i są zdolni do zmiany myślenia i postępowania. Taka jest wykładnia nowoczesnej moralności: Nie potrafisz się dogadać z najbliższymi? To znajdź sobie innych najbliższych.

Diabeł uwielbia podsuwać ludziom błędy parami. W konsekwencji człowiek wybiera grzech, który wydaje mu się „lepszy”, zamiast po prostu odrzucić obie oferty i podjąć wybór uczciwy. Ale tej opcji diabeł, oczywiście, w ofercie nie ma. Tak właśnie jak w ofercie „Newsweeka” nie ma opcji „pozostań w małżeństwie i je napraw”. Nie ma nawet refleksji, że to jest w ogóle możliwe, tak jakby małżonkowie, którzy się kłócą, w następnym ruchu mogli się już tylko bić, a w kolejnym zabić. No i do tego jeszcze to wymądrzanie się, że konflikty między rodzicami są dla dzieci z zasady czymś gorszym niż życie w rozdarciu między mamusią a tatusiem i ich nowymi „partnerami” (często jeszcze bardziej konfliktowymi).

Święty Paweł zapowiadał: „Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli” (2 Tm 4,3). To jest taki przypadek. Zdrowa nauka mówi „zmień siebie”, fałszywa – „zmień otoczenie”. To drugie brzmi przyjemniej, więc aby to usłyszeć, zabłąkani ludzie idą po radę do nauczycieli jeszcze bardziej pogubionych niż oni sami. A ci mistrzowie nowej moralności podsuną na tacy rozwiązania szybkie i łatwe. „Przecież jesteś tym już wykończony. Nie można tak się męczyć, bądź sobą, nie daj sobą pomiatać” – podpowiedzą przymilnie. I wreszcie rzucą argument „na szlachetnego”: „Lepiej się rozejść niż niszczyć siebie, małżonka i dzieci. Zrób to dla ich dobra”. I proszę: jesteś bohaterem! Porzucając rodzinę, spełniasz akt miłości bliźniego. Normalnie heroizm chrześcijański.

Tak to leci. Ludzkie ego faszeruje się usprawiedliwieniami najpodlejszej próby. I tylko, dziwna rzecz, ulegający tym naukom jakoś wcale nie są szczęśliwsi. Kolejne pokolenia, pochodzące z coraz rozpaczliwiej porozbijanych rodzin, są coraz mniej odporne na frustrację, zniechęcenie i smutek. I coraz trudniej rozmaitym nieszczęśnikom zwalić winę na żonę – bo już nawet nie wiedzą na którą.

Homotramwaje

Poznań pod rządami prezydenta Jacka Jaśkowiaka zdobywa coraz więcej punktów w świecie „postępu”. 11 sierpnia przeszedł przez to miasto propagujący homoseksualny styl życia Marsz Równości, oczywiście z udziałem włodarza miasta i po raz pierwszy pod jego oficjalnym patronatem. Towarzyszyły mu (nie)stosowne imprezy, m.in. wybory „najpiękniejszego homoseksualisty Europy”. W ramach przygotowania do tego „wspaniałego wydarzenia” na ulice Poznania wyjechały tramwaje z tęczowymi flagami. Miały powiewać na pojazdach przez dwa dni, ale zdjęto je po kilkunastu godzinach z powodu – jak napisali w „Wyborczej” – fali hejtu. Ów „hejt” to był po prostu sprzeciw większości pasażerów tramwajów i innych mieszkańców stolicy Wielkopolski, którzy nie życzyli sobie takiej propagandy. Również motorniczy byli oburzeni, że muszą reklamować coś, z czym absolutnie się nie zgadzają. Wskutek tego MPK wycofało się z akcji, co z kolei wywołało rozgoryczenie prezydenta. „Bądźmy otwarci i tolerancyjni, sprzeciwiajmy się wykluczeniom. Zachęcam do udziału w marszach równości. Pozostańmy w Europie” – nawoływał Jaśkowiak w przemówieniu. Oj, panie prezydencie, właśnie na tym polega terror homotolerancji: wszyscy muszą uznać za dobro to, co homolobby za dobro każe uważać. Dlatego ci ludzie nie spoczną, dopóki tęczowe flagi nie zawisną wszędzie, nawet na kościołach, a ludzkość jednym głosem nie zakrzyknie: „Homoseksualizm to najwyższa forma normalności!”. À propos: na jesień będą wybory samorządowe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.