Miejsce wytchnienia

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 34/2018

publikacja 23.08.2018 00:00

Co dla przymuszanego jest obowiązkiem, to dla przekonanego jest uprawnieniem.

Miejsce wytchnienia

Choć lato chyli się już ku upadkowi, widać jeszcze po gablotkach i słychać po kościołach hasło: „Od Boga nie ma wakacji ani urlopu”. Lub coś w tym guście. Od dziecka to słyszałem i zawsze wtedy robiło mi się nieprzyjemnie, bo miałem wrażenie, że ksiądz właśnie zadał mi na wakacje tonę zadań z religii. To było tak, jakby mi powtarzano: „Nie myśl sobie, że z wiarą będziesz miał tak samo fajnie jak ze szkołą. Oj nie. Kościół to obowiązek, od którego nie ma ucieczki ani wytchnienia”. W takich warunkach to człowiek nawet o matmie był gotów cieplej pomyśleć niż o Panu Bogu. Tak więc kto słyszy, że w Kościele „nie ma wakacji”, może liczyć już tylko na wagary.

To niby błahostka, ale śmiem twierdzić, że podobne hasła wytwarzają w wielu głowach fałszywy obraz Boga i Kościoła, a to może mieć fatalne następstwa. Bo przecież to tak nie jest. Żeby było zgodnie z prawdą, należałoby raczej powiedzieć: „Z Bogiem jesteś zawsze na wakacjach”. Albo: „W Kościele zawsze odetchniesz”.

Nie chodzi o reklamowe podkręcanie rzeczywistości ani o jakąkolwiek manipulację. Dobra Nowina jest zawsze dobra i prowadzi wyłącznie do poprawy sytuacji człowieka. Czy to nie Jezus wzywa: „Przyjdźcie do Mnie utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię”? Jeszcze nie widziałem takiego, który wyszedłby zmordowany ze Mszy, albo takiego, którego wyczerpałaby adoracja Najświętszego Sakramentu. No chyba że go tam ktoś zaciągnął siłą, ale nie o takich przypadkach mowa. Znam jednak historię z parafii, w której jest wieczysta adoracja, o człowieku, który nie mógł zjawić się na swoim nocnym „dyżurze” przed Jezusem (wierni podzielili się tak, żeby cały czas ktoś tam w nocy się modlił). Poprosił więc znajomego o zastępstwo. Ten wymawiał się, że nie jest wierzący. – No to po prostu tam godzinę posiedzisz, ja ci zapłacę – oznajmił. Znajomy zgodził się. Ale nazajutrz przyniósł pieniądze z powrotem i powiedział: „Ja już będę chodził”.

W nocy będzie chodził na adorację! Dobrowolnie i z ochotą będzie więc robił to, o czym wcześniej nie chciałby nawet słyszeć. Dlaczego? Bo spotkał żywego Jezusa. Wie, jakie to wspaniałe, i z radością weźmie na siebie Jego „jarzmo” – bo już wie, że ono jest słodkie.

Nasz problem często polega na eksponowaniu wymagań wobec tych, którzy nie mają pojęcia, po co mieliby je realizować. Wierszyk: „Do kościoła chodzić trzeba, żeby dostać się do nieba”, był może dobry, gdy ludzie powszechnie, wierzyli w niebo. Dziś bez osobistego doświadczenia wiary nikt nie uwierzy, że w kościele spotka go coś lepszego niż możliwość szybkiego wyjścia po skończonych ceremoniach.

Ludzie muszą mieć możliwość dotknięcia Jezusa – a gdy to się stanie, nie trzeba im będzie mówić o obowiązkach.

Wakacje się kończą. Ale bez paniki: jest Kościół.

* * * * *

Leczenie śmiercią

Roger Foley, 42-letni Kanadyjczyk, od dwóch lat cierpi na nieuleczalną chorobę, która poważnie utrudnia mu poruszanie się. Zazwyczaj kieruje się takie osoby do opieki paliatywnej. Jednak lekarze ze szpitala w Ontario, gdzie leczy się pacjent, poszli z duchem czasu i zaproponowali mu… eutanazję. Zszokowany Foley nagrał rozmowy, w których personel szpitala namawia go do „asystowanego samobójstwa”, a nagrania wysłał do stacji telewizyjnej CTV News. „To jest rzeczywista prawda o tym, co dzieje się w Kanadzie odnośnie do eutanazji bez zabezpieczeń, w połączeniu z brakiem koniecznej opieki, która nie jest zapewniana cierpiącym” – powiedział. Na jednym z nagrań pracownik szpitala szantażuje Foleya informacją, że jego dalszy pobyt w szpitalu będzie go kosztował 1,5 tys. dolarów dziennie. Na pytanie o stan swojego zdrowia chory słyszy: „To nie moja sprawa, moim zadaniem było porozmawiać z tobą, czy jesteś zainteresowany asystowaną śmiercią”. Roger Foley oświadczył dziennikarzom, że chce przeżyć z godnością czas, który mu pozostał. „Niech społeczeństwo usłyszy prawdę, póki mój głos może być jeszcze słyszany” – powiedział. I rzeczywiście – wygląda na to, że tego rodzaju głosy będą cichły. W Kanadzie oficjalnie wykonano już 3,7 tys. eutanazji. Teoretycznie odbywa się to po zastosowaniu drobiazgowych procedur. Przypadek Foleya pokazuje, że teoria to nie praktyka. Ilu ludzi podobnymi metodami zmuszono do poddania się „asystowanemu samobójstwu”? Trudno powiedzieć – pacjenci rzadko nagrywają rozmowy z lekarzami…•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.