Trudne warunki uniemożliwiają wydobycie zwłok z wraku samolotu na Alasce

PAP

publikacja 12.08.2018 08:30

Przedstawicielka Parku Narodowego Denali na Alasce poinformowała w sobotę PAP, że zaprzestano wysiłków w celu wydobycia ciał ofiar katastrofy samolotu, w której zginęło czworo polskich turystów. Uniemożliwiają to złe warunki panujące na dużej wysokości na zboczu masywu Thunder Mountain.

Trudne warunki uniemożliwiają wydobycie zwłok z wraku samolotu na Alasce Alaska Pixabay

Akcję prowadzono blisko wierzchołka masywu. W piątek ratownicy odkryli we wraku piąte ciało, którego wcześniej nie zauważono.

"Służba Parków Narodowych (NPS) zadecydowała, że wydobycie zwłok i odzyskanie samolotu jest niewykonalne z powodu warunków na zboczu, które są zbyt niebezpieczne dla ratowników. Niestety na wysokości blisko 11 tys. stóp (ok. 3350 m) pogoda się nie polepsza. Większość terenu jest pokryta lodem i śniegiem, a samolot znajduje się w niestabilnej szczelinie. Miejsce katastrofy obejmuje aktywność lawinowa. Nie ma w istocie sposobu na to, aby tam dotarli ratownicy" - powiedziała rzeczniczka prasowa NPS Katherine Belcher.

Jak wyjaśniła strażnicy Parku, którzy na miejscu katastrofy dwukrotnie przeprowadzali wstępne dochodzenie, nie byli w stanie stanąć na pewnym gruncie. Musieli badać okoliczności wypadku przymocowani do liny spuszczonej z helikoptera.

"Wydobycie ciał i odzyskanie statku powietrznego w obecnych warunkach wymagałoby niemożliwej do wykonania operacji. NPS analizuje trzy główne czynniki przy ocenie ryzyka: warunki, prawdopodobieństwo (powodzenia akcji) i stopień zagrożenia. Ze względu na wyjątkowe wyzwania związane ze stromizną terenu, szczeliną, zagrożeniem lawinowym i stanem samolotu, NPS ustaliła, że wydobycie zmarłych i /lub przetransportowanie samolotu przekracza akceptowalny poziom ryzyka we wszystkich trzech czynnikach i nie podejmie takiej próby" - stwierdza wydany w piątek komunikat.

Samolot de Havilland Beaver (DHC-2) należał do firmy K2 Aviation organizującej przeloty turystyczne nad parkiem narodowym Denali. Jednopłatową i jednosilnikową maszynę pilotował mający blisko 40-letnie doświadczenia pilot Craig Layson.

Dokument podkreśla, że po przejściu ciężkich chmur utrzymujących się przez większość tygodnia, strażnicy parkowi zbadali w piątek wrak rozbitego samolotu.

Do zagrożeń panujących w miejscu katastrofy zaliczyli, nie tylko, niebezpieczeństwo lawiny, strome zbocze pokryte śniegiem i lodem, szczeliny, niestabilne bloki lodu luźno związane z gruntem. Dochodziły do tego problemy związane z wrakiem samolotu, w tym wystające fragmenty poszarpanego metalu.

"Szczelina, w której znajduje się wrak, jest niebezpieczną i potencjalnie śmiertelną pułapką , nawet jeśli zdarzy się mała lawina" - głosi raport NPS.

Kadłub samolotu jest przełamany za skrzydłem a ogon spycha maszynę w kierunku znajdującego się poniżej lodowca. Ponadto w rejonie katastrofy spadła warstwa świeżego śniegu i pokryła stok nachylony prawie pod kątem 45 stopni.

Według Belcher w tym samym czasie, kiedy doszło do katastrofy nad Thunder Mountain latały też samoloty innych firm turystycznych. Nie było wówczas zachmurzenia. Chmury pojawiają się tam jednak bardzo szybko, co jest typowym zjawiskiem.

"Nie słyszałam, aby jakikolwiek pilot zaobserwował katastrofę, nikt mi tego nie zgłosił. Myślę, że nie było świadków, a przynajmniej, nic o tym nie wiem. W przeciwnym razie skontaktowaliby się z federalnum Urzędem ds. Bezpieczeństwa Transportu (NTSB)" - mówiła rzeczniczka.

Na życzenie polskich władz służby parkowe nie ujawniły dotychczas nazwisk ofiar. Belcher zapewniła tylko, że nie było pośród nich dzieci.

Jak dodała funkcjonariusze NTSB podejmą próby kontynuowania śledztwa z powietrza w celu zbadania potencjalnych przyczyn katastrofy. Jej zdaniem, nie dowiedzą się prawdopodobnie o wiele więcej niż wiadomo do tej pory.

W sobotę przedstawiciele NTSB nie odpowiadali na telefoniczne próby skontaktowania się z nimi przez PAP. Nie wiadomo jeszcze zatem kiedy ogłoszą końcowy raport na temat katastrofy. Zdaniem Belcher służby parkowe nie będą już przekazywały dodatkowych informacji o wypadku.

Przedstawicielka K2 Aviation nie ujawniła, która z polskich firm turystycznych zarezerwowała przelot nad Parkiem Narodowym Denali i odesłała PAP do NPS. Belcher nic nie było wiadomo na ten temat.