Korzenie postępowej nienawiści

Andrzej Nowak

|

GN 31/2018

publikacja 02.08.2018 00:00

Oświeceni nienawidzą ciemnych i pracują nad kolejną rewolucją.

Korzenie postępowej nienawiści

Pisarka X tworzy laleczkę wyobrażającą posła PiS. Wbija w nią szpilki – wierzy, że sprawi człowiekowi ból? Pisarka Y stwierdza, że rządząca partia pomniejszyła Polakom mózgi, mimo że i tak w tych słowiańskich czaszkach duży mózg się nie zmieści… Pisarka Z przechodzi od słów do czynów i probuje już lać „pisowską hołotę”, przedstawiając się oczywiście w roli ofiary. To tylko końcówka alfabetu intelektualnych półcelebrytów, którzy żywią siebie – i swoją popularność – nienawiścią do innych, „obcych”. Można na tej liście wskazać nie tylko pisarki, reżyserki czy aktorki, ale także redaktorów, emerytowanych biskupów, profesorów etyki z KUL czy z UJ. To liczne stado (ale nie watahę) tworzą ludzie, którzy uważają się za elitę... zobowiązaną do nienawiści. Nienawiść do „polskiego chama” to ich misja. To jest nienawiść słuszna, postępowa. Przeciwstawiona niesłusznej. Zwięźle ujął to historyk, członek-korespondent PAN: „Pisiorski motłoch żyje nienawiścią, chce nienawiści, ona ich napędza. Jest to przeciwieństwo języka demokratycznego, gdzie przeciwnik jest godzien szacunku i ma prawo mieć inne zdanie”. Motłoch, czyli miliony współobywateli, oczywiście nie jest godzien szacunku, nie ma prawa mieć innego zdania. Tak mówi demokratyczny język profesora. Profesora, czyli wyznawcy. Czego? Prawa do swojej pogardy wobec innych.

Zjawisko postępowej nienawiści do wroga postępu przybiera coraz bardziej agresywne formy także w Ameryce, wśród tamtejszych celebrytów: z uniwersytetów, Hollywood czy wpływowych dzienników. Wykrzywione taką nienawiścią twarze możemy zobaczyć w Parlamencie Europejskim (sixty thousand fascists… [60 tys. faszystów] – ekspresja towarzysząca słowom o Polakach czczących 11 Listopada stanowi dobrą ilustrację).

To zjawisko, dziś tak powszechne, ma głębokie korzenie. Pozwolę sobie wskazać na pewien ważny etap wzrostu tych korzeni współczesności. 28 listopada 1760 roku, szczyt Oświecenia – Denis Diderot pisze do Woltera, by wyrazić podziw: „Inni historycy opowiadają nam fakty, abyśmy je poznali. Pan – po to, aby wzbudzić w głębi naszej duszy gwałtowną pogardę wobec kłamstwa, ignorancji, hipokryzji, przesądu, fanatyzmu, tyranii, i ta pogarda przetrwa, nawet kiedy pamięć o samych faktach przeminie”. Tylko to się liczy: wzbudzanie pogardy. Fakty nie mają znaczenia. Przeminą. Trzeba stale podsycać nienawiść – wobec zła, czyli wobec Kościoła katolickiego, wobec religii, wobec tradycji, wobec ludzi, którzy się tego zła trzymają. Écrâsez l’infame! „Zniszczcie tę hańbę”; „Zgniećmy tę ohydę” – powtarza Wolter.

18 lat później Gotthold Ephraim Lessing, inny klasyk Oświecenia, przedstawia cele dobrze zorganizowanej nienawiści w dialogu „Ernst i Falk. Rozmowa wolnomularzy”. Sam nie jest masonem wysokiego stopnia, ale stwierdza z uznaniem, że to masoni „pracują nad przyszłym dobrem tego świata”. Wskazuje źródła zła, które ta praca ma zasypać: rozbicie świata na różne, podzielone granicami państwa; rozbicie społeczeństwa na nierównoprawne stany, a przede wszystkim podział świata wynikający z religii i konfliktów między nimi. Dochodzi jednak do przekonania, że „nie można połączyć ludzi inaczej jak tylko dzięki wcześniejszemu podziałowi”. „Niektórzy obywatele stoją wyżej w hierarchii, inni zaś niżej”. „Ludzi można utrzymać w jedności dzięki ciągle utrzymującemu się podziałowi. Tak już po prostu jest i nie może być inaczej”. Pogarda i nienawiść „wyższych” wobec „niższych” musi być, niestety, wieczna, jak sam ten podział. Na czym ten podział polega, dopowiada dzisiejszy wulgaryzator myśli Lessinga, profesor UJ, lubujący się w temacie chamstwa: „Nigdy się nie udało zbudować prawdziwej wspólnoty ze wszystkich ludzi zamieszkujących jakieś terytorium albo mówiących tym samym językiem. Mądra masa jest mniejszością, która będzie rządziła światem w sposób definiowany przez sieć. Społeczeństwo postpolityczne staje się siłą polityczną o tyle, że jest gotowe bronić tego, co dla nas najważniejsze. A najważniejszy jest kokon naszych przyjemności”. Lessing wskazywał wroga, przeciw któremu skierować należy walkę: jest nim każda władza, która przeszkadza nam w zamknięciu się w naszym indywidualnym „kokonie przyjemności”. Każda taka władza jest tyranią. Przeciw niej, tak jak wcześniej przeciw Kościołowi, trzeba skierować mądrze „sieciowo” zorganizowaną walkę „mądrej masy”.

Kto chciałby się dowiedzieć, jak ta sieć się tworzyła i jak rozwijała się w niej dalej zasada „słusznej nienawiści”, powinien sięgnąć do książki niemieckiego historyka Reinharta Kosellecka „Krytyka i kryzys. Studium patogenezy świata mieszczańskiego” („Res Publica Nowa” 2015). Można w niej wyczytać, jak budowała się rewolucyjna siła owego dualizmu moralnego, podtrzymywana przez ówczesnych, o ileż inteligentniejszych od dzisiejszych, celebrytów. Jak przygotowała pierwszą krwawą rozprawę w imię ideałów owej elity: rewolucję francuską. Wiemy, że potem były krwawsze. Walka, prowadzona w duchu tej opozycji: postęp–reakcja, „mądra masa”–inaczej myślący „motłoch” – trwa nadal. Dziś mamy do czynienia tylko z kolejnymi skutkami owej patogenezy. Oświeceni nienawidzą ciemnych i pracują nad kolejną rewolucją.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.