I co z tego?

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 31/2018

publikacja 02.08.2018 00:00

Pytasz, jaki jest cel modlitwy? Modlitwa jest celem.

I co z tego?

Zapytał mnie kiedyś znajomy z drwiną w głosie: – Co wy tam robicie na tych waszych spotkaniach modlitewnych?
– No przecież się modlimy – zdziwiłem się.
– No i co z tego? Jaki z tego zysk dla parafii, dla Kościoła? – usłyszałem.

Równie dobrze mógł zapytać: „Co z tego, że oddychacie? Co z tego, że jecie i pijecie?”. I w dodatku mógłby wykazać, że nic w tym dobrego, bo przecież oddychając, emitujemy dwutlenek węgla, a jedząc i pijąc, pochłaniamy zasoby planety i zabieramy na niej miejsce. W tym kluczu nawet potępieniec mógłby kpić: „I co z tego, że jesteście zbawieni?”.

Ciekawe, że nawet wśród katolików zachowania wynikające z wiary budzą nieraz nieufność większą niż zachowania przeciwne Ewangelii. Dobiegające zza rogu pijackie śpiewy nikogo nie dziwią, ale pieśni uwielbienia mogą zaniepokoić („sekta jakaś?”). Panuje bowiem przekonanie, że stosunek do Boga – duchowość, modlitwa – jest jak jedna z wielu szufladek w szafce i nie należy jej zawartości mieszać z czymkolwiek innym. Życie duchowe wydaje się czymś ponadplanowym, niekoniecznym i niezrozumiałym, bo materialnie nieuchwytnym. Nie da się wykazać bezpośrednich jego efektów, a jego owoce można przypisywać czemuś innemu. To nie budynek kościoła, w którym każda cegła jest dowodem czyjejś aktywności. Problem polega na tym, że kto nie myśli o Kościele duchowym, daremnie wznosi kościół materialny. Kościół duchowy ostoi się, gdy runie materialny, ale materialny straci sens, gdy zabraknie duchowego. Nie zawsze rozumieją to nawet osoby oddane Kościołowi. Choćby takie jak znajomy zacytowany na wstępie. Jego pytanie na długo utkwiło mi w pamięci. Na myśl przychodziły mi liczne dzieła ewangelizacyjne, które podejmują członkowie modlących się wspólnot. Myślałem o ich aktywności w parafiach, ich szacunku do księży, o pomocy, jaką niosą potrzebującym. Aż nagle uświadomiłem sobie, że to bez sensu – wyliczać to, co Kościołowi daje trwanie jego członków na modlitwie. To jest przecież punkt dojścia!

Pytasz, człowieku, co Kościół ma z tego, że się ludzie modlą – a tu masz produkt finalny! Szczęśliwy proboszcz, którego ludzie proszą o otwarcie kościoła, bo chcą uwielbiać Jezusa. Niech skacze z radości, bo oto u niego otwiera się niebo. Po to Bóg założył Kościół, żeby doprowadzał ludzi do Niego. Żeby ludzie trwali w obecności Boga, żeby Go uwielbiali. Przecież właśnie to będziemy robić w niebie.

Niedawno w oczy rzucił mi się fragment z Jeremiasza: „Czy się w tym okazujesz królem, że masz zapał do budowania z cedru?” – pyta prorok władcę (Jr 22,15). To pytanie też do nas: czy w tym okazujemy się chrześcijanami, że za kryterium wiary uznajemy sprawy materialne, a lekceważymy duchowe?

* * * * *

Nieetyczny ksiądz

Ksiądz Mark Morris został usunięty z funkcji kapelana uniwersyteckiego w Glasgow, ponieważ sprawił władzom uczelni „skrajne rozczarowanie”. Odprawił nabożeństwo jako wynagrodzenie za „wielką obrazę Boga, jaką była Glasgow Pride” – największa w Szkocji homoparada. Za kapelanem ujęli się studenci, jednak władze pozostały nieugięte. Według nich ks. Morris zachował się „nieetycznie” i sprzecznie z zasadami równości i różnorodności, jakie promuje uczelnia. Oczekują, że archidiecezja wyznaczy nowego kapelana. Hm, skoro mają takie oczekiwania „duszpasterskie”, to powinni sobie sprowadzić lidera satanistów, a nie księdza. Na pewno dostarczyłby im „skrajnej satysfakcji”.

No i dobrze

Wandalizm, agresja i ranienie uczuć religijnych? „No i dobrze” – cieszy się Agata Bielik-Robson, publicystka „Wysokich Obcasów”, komentując bluźniercze napisy wymalowane na budynku warszawskiej kurii. „To prosta i całkiem zrozumiała reakcja na agresywną politykę Kościoła wobec kobiet” – twierdzi. Jej zdaniem to „watykańska komisja bioetyczna powołała do istnienia doktrynę zarodka jako człowieka” – i biskupi „zbierają burzę”. Oj, pani feministko, nie takie burze uderzają w Kościół od jego początku. To znak, że Kościół realizuje swoją misję trwania przy prawdzie. A prawdą jest, że zarodek to człowiek – jak niemowlę czy starzec. Tu nie trzeba doktryny, wystarczy myślenie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.