Koloratka i powstańcza opaska

Marcin Cielecki

|

GN 30/2018

publikacja 26.07.2018 00:00

Gdy powstańcy biegną na barykady, oni biegną do rannych i konających. Zamiast strzelać z karabinu lub rzucać butelki z benzyną, przesuwają paciorki różańca. Niemcy będą ich nienawidzić bardziej niż powstańczych żołnierzy. Kapelani powstania warszawskiego.

Ks. Jan Zieja często wspominał Msze św. odprawiane w czasie powstania. Ks. Jan Zieja często wspominał Msze św. odprawiane w czasie powstania.
Tomasz Michalak /PAP

Nie wiem, czy ktokolwiek potrafi zliczyć książki o powstaniu. Od kilku lat przyglądamy się jego fenomenowi z różnych ujęć. Oglądaliśmy walczącą Warszawę oczami kobiet, a nawet z perspektywy żołnierzy III Rzeszy. Stanisław Zasada w książce „Duch ’44” pokazuje jeszcze jedno spojrzenie – przez pryzmat księży, którzy byli kapelanami powstańców. Autor przedstawił 10 portretów księży i jednego zakonnika, a wybierać miał w czym. Liczbę „duchowej armii” powstania szacuje się na około 150 osób. 100 było wcześniej aktywnymi i zaprzysiężonymi członkami konspiracji. 50 kolejnych dołączyło w trakcie trwania walk. 40 zginęło w sierpniowej Warszawie. Tyle mówią liczby. Zasada w portretowanych sylwetkach kapłanów wychodzi poza usypiającą statystykę i pokazuje osoby z krwi i kości, które mają bardzo różny stosunek do decyzji o wybuchu powstania. Na przykład ks. Wacław Karłowicz na długo przed Godziną „W” twierdził stanowczo: „będzie rzeź”. Gdy rozpoczęły się walki, ruszył tam, gdzie być powinien: pomiędzy ludzi. Tych, którzy walczyli, i tych, którzy leżeli ranni w polowych szpitalach, tkwili przestraszeni w piwnicach, wołali pod gruzami.

Pseudonimy

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.