Skazy sędziego Iwulskiego

Bogumił Łoziński

Jednym z wymogów, jakie stawia się sędziom, jest nieskazitelny charakter. Sędzia Józef Iwulski pokazał, że tego warunki nie spełnia.

Skazy sędziego Iwulskiego

Uwagę opinii publicznej przykuwa osoba sędziego Józefa Iwulskiego, który został wskazany przez byłą prezes Sądu Najwyższego jako jej zastępca, a przez prezydenta jako jej następca. Skupmy się jednak nie na sporze wokół ustawy o SN, ale przeszłości i stosunku do niej sędziego Iwulskiego. Premier Morawiecki był ostro atakowany przez opozycję za stwierdzenia, że w Sądzie Najwyższym orzekają sędziowie, którzy w stanie wojennym skazywali na wieloletnie więzienia opozycjonistów. Przeciwnicy obecnego rządu twierdzili, że nie ma takich przypadków. Tymczasem okazało się, że mianowany na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego J. Iwulski właśnie takim sędzią jest. Media ujawniły, że w czasie stanu wojennego orzekał w Sądzie Warszawskiego Okręgu Wojskowego w kilku procesach opozycjonistów i podpisał się pod wyrokami skazującymi niektórych z nich na karę więzienia . Służył też w Wojskowej Służbie Wewnętrznej (wojskowy kontrwywiad), a od 1978 r. był w PZPR do końca istnienia tej partii. (Szczegóły w artykule Andrzeja Grajewskiego pt. „Brakująca część biografii" w najnowszym numerze GN, dostępnym od czwartku). Po upadku PRL i powstaniu III RP J. Iwulski, mimo swój przeszłości, piął się po stopniach sędziowskiej hierarchii. Karierę w wymiarze sprawiedliwości zrobili także inni sędziowie stanu wojennego. Wynikało to z „grzechu pierworodnego" III, który polega na niewskazaniu, jakie zachowania w okresie PRL były złe, naganne. W efekcie ludzie, którzy się ich dopuszczali, nie zostali ukarani, np. przez pozbawienie na jakiś czas praw obywatelskich, czy posłani do więzienia. Konsekwencją braku jednoznacznego napiętnowania zła jest to, że do dziś orzekają i zajmują wysokie stanowiska tacy sędziowie jak J. Iwulski.

Sprawa ma jeszcze jeden wymiar, współczesny. Otóż sędzia Iwulski nie mówił prawdy o swoim zaangażowaniu w procesy opozycjonistów. W swoim życiorysie, który jest na stronie SN, w ogóle nie wspomniał o tym fragmencie swojej kariery. Gdy obecnie sprawy zaczęły wychodzić na jaw, stwierdził, że orzekał tylko w jednej sprawie i na dodatek miał zdanie odrębne. Tymczasem w rzeczywistości orzekał w kilku, w których podpisywał wyroki skazujące. Pytany dziś, czy jego postawa w stanie wojennym była w porządku, twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo postępował zgodnie z ówczesnym prawem, a gdyby się nie podporządkował, to mógłby trafić do więzienia. Fakt, że to prawo było totalitarne i niesprawiedliwe, w ogóle mu nie przeszkadza. Nie przeszkadza mu również to, że skazywał na więzienie tych, którzy walczyli o uniwersalne wartości. Logika w tym była taka: lepiej skazać na więzienie, niż w nim siedzieć. Najgorsze jest to, że nie potrafi przyznać się do błędu, powiedzieć, że żałuje.

Wśród cech, jakimi musi odznaczać się sędzia, jest „nieskazitelny charakter". W komentarzu do prawa o ustroju sądów powszechnych czytamy, że oznacza to, iż musi być m.in. uczciwy, nieposzlakowany, odważny, samokrytyczny, czy mieć wysokie poczucie sprawiedliwości. Niestety, sędzia Iwulski w okresie PRL i obecnie pokazał, że ma problem z tymi cechami, dlatego nie spełnia warunku „nieskazitelność charakteru". Wprost przeciwnie, ma tyle skaz, że w ogóle nie powinien być sędzią.