Mundial w Helsinkach

Jacek Dziedzina

To nie był ten sam Trump, który kilka dni wcześniej przeprowadził szarżę w Brukseli i Londynie.

Mundial w Helsinkach

Z jakiegoś powodu w Helsinkach zobaczyliśmy zupełnie innego Trumpa niż kilka dni wcześniej na szczycie NATO i podczas wizyty w Wielkiej Brytanii. Tam rzucił wyzwanie swoim, teoretycznie ciągle sojusznikom, tutaj sprawiał wrażenie nieco wycofanego na tle pewnego siebie i swoich racji Putina. Nie wiadomo, co właściwie – i czy cokolwiek – obaj przywódcy ustalili w czasie spotkania w cztery oczy (obecni byli tylko tłumacze). Warto jednak zaznaczyć, że w czasie, gdy kamery całego świata skierowane były na obu przywódców, za zamkniętymi drzwiami już rozmawiali szefowie dyplomacji USA i Rosji. I jeśli doszło do jakichkolwiek przełomowych ustaleń, to właśnie w duecie Pompeo-Ławrow.

Wiele natomiast można było wyczytać z konferencji prasowej, na której obaj prezydenci odpowiadali na pytania. To nie był ten sam przywódca, który parę dni wcześniej niemal wzywał na pojedynek Niemcy (a właściwie trafnie krytykował za niskie nakłady na zbrojenia oraz za kupowanie gazu z Rosji) oraz stawiał pod ścianą premier Wielkiej Brytanii: albo handlujesz z nimi (krytyka miękkiego Brexitu), albo z nami (Brexit twardy). W Helsinkach usłyszeliśmy prezydenta USA, który na pytanie, co z ingerencją Rosji w wybory USA, skrytykował… służby własnego kraju i pochwalił Putina za chęć współpracy. Ten zresztą, chcąc podkreślić, że to on nadaje ton tym rozmowom, wręczył zaskoczonemu wyraźnie Trumpowi piłkę z zakończonego właśnie mundialu, dodają, że teraz piłka jest po stronie USA. Co naprawdę wydarzyło się za kulisami tego szczytu, w prawdziwych negocjacjach „roboczych”, może okazać się wkrótce i na Bliskim Wschodzie (m.in. w Iranie i Syrii), i w Europie. Oby zewnętrzne sygnały, które były widoczne w czasie konferencji, nie oznaczały przehandlowania sprawami ważnymi m.in. dla naszego bezpieczeństwa.