Królowa jest tylko jedna

Maciej Kalbarczyk

|

GN 28/2018

publikacja 12.07.2018 00:00

Zdobyła siedem medali olimpijskich, dziesięciokrotnie pobiła rekord świata. Pożegnaliśmy Irenę Szewińską, legendę polskiej lekkoatletyki.

Irena Szewińska była nie tylko gwiazdą światowego sportu, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem. Irena Szewińska była nie tylko gwiazdą światowego sportu, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem.
Bartłomiej Zborowski /pap

Tłumy w katedrze polowej Wojska Polskiego, tłumy na Powązkach. Salwa honorowa, morze kwiatów, przemówienia prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomasa Bacha. Wokół trumny, poza rodziną, najwybitniejsi polscy sportowcy, m.in. Włodzimierz Lubański, Władysław Kozakiewicz, Edward Skorek, Czesław Lang, Robert Korzeniowski i Anita Włodarczyk. Głos w ich imieniu zabiera Tomasz Majewski. – Była megagwiazdą światowego sportu, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem. Tron królowej sportu jest dziś pusty – mówił zdobywca dwóch złotych medali na igrzyskach olimpijskich.

Od lat walczyła z nowotworem. Kiedy wydawało się, że już wygrywa, on uderzał ze zdwojoną siłą. O chorobie mówiła niechętnie, starała się robić swoje. W Pjongczangu jako wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego wręczyła złoty medal Kamilowi Stochowi, a jeszcze w czerwcu wzięła udział w Pikniku Olimpijskim. Do ostatniego momentu nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak. – Miała niezwykły upór i pasję, bo sport był jej pasją. Wytrwałość pokazała zwłaszcza w ostatnim czasie. Wiele osób nie dawałoby już rady normalnie funkcjonować, a ona do końca była aktywna – wspominała swoją koleżankę Mirosława Sarna, mistrzyni Europy w skoku w dal sprzed 49 lat.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.