Solidarność bez granic?

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 28/2018

Trzeba rozeznawać, czy za pięknymi hasłami nie kryje się głupota albo czyjeś interesy.

Solidarność bez granic?

Mamy dużo fajnie brzmiących haseł. Słowo „granice” źle się kojarzy, no bo nikt nie lubi, jak mu ktoś inny stawia jakieś granice. We współczesnych hasłach pojawia się zatem często wyrażenie „bez granic”. A któż by stawiał granice czemuś tak wspaniałemu jak solidarność?! Tylko ludzie źli. Tyle że jak przyłożymy hasło „Solidarność bez granic” do np. masowej emigracji z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy, to pojawią się pytania, na które trzeba by odpowiedzieć. Inspirowani solidarnością bez granic znosimy w praktyce granice i podstawiamy wielkie statki, aby młodzi, dobrze zbudowani Afrykanie mogli przybywać do Europy? Świetnie! Jednego roku przybędzie ich pół miliona, a potem milion. Co dalej? Ale jak bez granic, to bez granic. Wszak to biedni ludzie poszukujący szczęścia, a każdy ma prawo do szczęścia. W Europie podzielimy się emigrantami i damy im zasiłki, żeby mieszkając w godziwych warunkach, nauczyli się języka i jakiegoś zawodu, a potem pracowali na nasze emerytury? Dla muzułmanów wybudujemy meczety i minarety?

Czy jednak dotychczasowe doświadczenia naprawdę pozwalają sądzić, że będzie pięknie, solidarnie? A w jakiej kondycji – dzięki tej masowej solidarności – znajdą się rodzime kraje emigrantów? Jak się uszczuplą o miliony 20 – i 30-latków, to im się, tam w Afryce i na Bliskim Wschodzie, polepszy? Może się raczej pogorszy i kolejne miliony będą chciały do Europy bez granic… A co będzie z Syrią i chrześcijańskimi Kościołami w tym kraju, jak wszyscy chrześcijanie wyjadą?

Czy nie warto posłuchać biskupów z Bliskiego Wschodu? Na przykład chaldejskiego patriarchy z Iraku, Louisa Raphaëla I Sako, który stwierdził: „Obawiam się tego niekontrolowanego exodusu. Oczywiste jest to, że ludzie przeżywają trudności, dlaczego jednak nie przyłożyć się bardziej do przywracania pokoju, do budowania go w krajach ich pochodzenia, tak by pomóc im tam pozostać? Migracje oznaczają zerwanie z własną historią, tradycją, to jest przecież inna kultura, inne społeczeństwo. Migracje są tylko prowizorycznym rozwiązaniem”.

Stare przysłowie mówi, że piekło jest wybrukowane dobrymi intencjami. „Solidarność bez granic” w praktyce też może się okazać taką zideologizowaną dobrą intencją. Zawsze się obawiałem pięknoduchów albo cyników, którzy żonglują hasłami zbawiania świata. Trzeba rozeznawać, czy za pięknymi hasłami nie kryje się głupota albo czyjeś interesy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.