Do ostatniej kropli krwi

Marcin Jakimowicz

|

GN 28/2018

publikacja 12.07.2018 00:00

Nie śpiewajmy: „I próżny dla nas Twej męki trud”. Krew Baranka zmyła nasze grzechy, jest argumentem zatrzymującym anioła śmierci. Za wielką cenę zostaliśmy wykupieni. Najodpowiedniejszym miesiącem, by sobie to uświadomić, jest… rozpalony słońcem lipiec.

Do ostatniej kropli krwi Agnus Dei, 1635-1640, Francisco de Zurbarán /reprodukcja east news

Zacznijmy od wycieczki do Egiptu. Uprzedzam – to nie będą wczasy all inclusive. Będzie anielsko, ale niezbyt sielsko.

Gdy posłany przez Boga Anioł Niszczyciel przechodził przez pogrążony w mroku Egipt, zwracał uwagę tylko na jedno: na odrzwia i progi domów. Szukał na nich śladów krwi jednorocznego baranka. To był dla niego jedyny argument. Nie patrzył na to, czy ktoś jest pobożny, inteligentny, dobry, zły, błyskotliwy. Patrzył na krew. Gdy jej nie znalazł, wchodził do środka.

Rodziny, które oznaczyły krwią swe domy, zostawiał w spokoju. „Gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród was plagi niszczycielskiej, gdy będę karał ziemię egipską” – usłyszeli Izraelici. Doskonale wiedzieli, że to nie była propozycja. To nie było opcjonalne, nie było rodzajem gry komputerowej, w której przechodzi się na kolejny level, mając w zanadrzu dodatkowe „życie”. Oni musieli zabić baranka, by uniknąć zderzenia ze śmiercią pierworodnych.

Słowo „pascha” pochodzi od hebrajskiego pesach i oznacza „pominięcie”. Krew baranka sprawiała, że śmierć omijała dzieci Izraelitów. To była straszna noc w państwie faraonów. Rozdzierał ją płacz, bezradny krzyk, okrzyki przerażenia. Ocaleli tylko ci, którzy mieli na drzwiach krew baranka.

To jest Baranek!

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.