Wizjoner nabiera pokory

Maciej Kalbarczyk

|

GN 27/2018

publikacja 05.07.2018 00:00

Przyjaźnił się z masonami, brał udział w seansach spirytystycznych, nie stronił od alkoholu i narkotyków. Kilkanaście lat przed śmiercią przeszedł przemianę. Dzisiaj Antoni Gaudí jest sługą Bożym Kościoła katolickiego.

Casa Batlló, kamienica w Barcelonie zaprojektowana przez Gaudíego. Casa Batlló, kamienica w Barcelonie zaprojektowana przez Gaudíego.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

W środowisku ludzi kultury Antoni Gaudí długo uchodził za dziwaka. Koledzy po fachu podkreślali, że jego pomysły naruszają reguły sztuki architektonicznej. Dopiero w latach 60. ubiegłego wieku projekty kontrowersyjnego artysty zaczęto doceniać na całym świecie. O ich wyjątkowości decydowały m.in. niespotykane w tamtych czasach faliste formy, które do tej pory można podziwiać chociażby w słynnej kamienicy Casa Milà. Antoni Gaudí często powtarzał bowiem: „Linia prosta jest ludzka, krzywa natomiast pochodzi od Boga”.

Kotły i pająki

Reus, niespełna 100-tysięczne miasto na południu Katalonii. W 1852 r. jako piąte i ostatnie dziecko w prowadzącej warsztat kotlarski rodzinie Gaudí-Cornet przychodzi na świat Antoni. Godzinę po ciężkim porodzie noworodek trafia do kościoła Sant Pere Apostol, w którym rodzice modlą się o uratowanie życia swojego syna. Francesc i Antonia stracili już dwoje potomstwa, myśl o śmierci kolejnego dziecka napawa ich lękiem. Bóg wysłuchuje ich prośby: chłopak rozwija się prawie tak dobrze jak jego rówieśnicy. Jedynym problemem jest dokuczający mu reumatyzm, który sprawia, że zamiast chodzić do szkoły, często zostaje w domu. W ogrodzie obserwuje tkane przez pająki sieci i skręcające się w spirale konary drzew. Jego wyobraźnia zaczyna pracować.

Uparty i zamknięty w sobie, dobry z geometrii, świetnie rysuje, z łatwością uczy się języków obcych. W wolnych chwilach pomaga ojcu klepać miedź i wyginać żelazo. Po latach przyzna, że to dzięki zgłębieniu tajników kotlarstwa mógł zacząć wykonywać swój zawód.

Zainteresowanie architekturą rozwija podczas spotkań z dwójką przyjaciół. Po lekcjach dużo rozmawiają, spacerując po polach w poszukiwaniu pozostałości dawnej kultury. Pewnego dnia wybierają się na wycieczkę do opuszczonego klasztoru w Poblet. Zafascynowani budowlą, oddaloną od Reus o prawie 30 km, postanawiają przygotować projekt jej odnowienia. 17-latkowie obmyślają każdy, nawet najmniejszy szczegół. Kilkanaście lat później jednemu z nich uda się zrealizować przygotowany plan, Antoniego pochłoną inne sprawy.

Geniusz czy szaleniec?

W domu brakuje pieniędzy, rodzina postanawia poszukać szczęścia w Barcelonie. Przyszły architekt kończy szkołę średnią i kontynuuje edukację na Wydziale Nauk Ścisłych miejscowego uniwersytetu. W stolicy Katalonii dominuje ciasna zabudowa: brakuje parków i placów, miasto ma także problem z odprowadzaniem deszczówki z ulic. Gaudí chciałby jakoś zmienić otaczającą go rzeczywistość, najpierw musi jednak zdobyć wykształcenie, dlatego rozpoczyna studia w Escuela Provincial de Arquitectura. Koledzy pokornie wykonują polecenia wykładowców, on idzie pod prąd: miesza style, próbuje przekonać profesorów do własnych koncepcji. Irytuje całą kadrę naukową, jednocześnie imponuje jej wiedzą i sprawnością manualną. W 1879 r. z najniższą z możliwych ocen zdaje końcowy egzamin: „Panowie, stoimy tutaj dziś przed obliczem albo geniusza, albo szaleńca” – podsumowuje obrady komisji dyrektor Rogent.

W pracach Antoniego od początku pojawiają się odniesienia do Biblii. Jeszcze podczas studiów, projektując bramę wejściową do cmentarza, świadomie posługuje się symbolami zawartymi w Apokalipsie. Zanim zacznie na serio praktykować wiarę, musi jeszcze minąć kilka lat. Tymczasem artysta zaczyna zdobywać zaufanie klientów. Na salony wprowadzają go znani barcelońscy architekci: José Fontseré i Joan Mantorell.

Świadomy swojej wartości Gaudí korzysta z życia: ma słabość do dobrego jedzenia i wykwintnych strojów, bryluje w restauracjach. Chociaż utrzymuje bliskie relacje z księżmi, zaczyna przyznawać rację antyklerykałom, z którymi spędza coraz więcej czasu. Płomień wiary ciągle jednak tli się w jego sercu.

Pustelnik z wyboru

W swoich projektach Gaudí miesza konstrukcję gotycką z formą roślinną. Z entuzjazmem przekonuje innych twórców, że budowle nabierają prawdziwego piękna dopiero wtedy, gdy natura bierze je w swoje posiadanie. W czasie pracy zmienia koncepcje, odważnie improwizuje, spędza godziny ze stolarzami i kamieniarzami. Miasto niechętnie daje pieniądze na jego projekty, ale na szczęście może liczyć na prywatnych mecenasów. Jednym z nich jest Eusebi Güell, który sfinansował budowę pałacu i parku nazwanych jego imieniem. Dwa monumentalne obiekty do dzisiaj pozostają atrakcjami Barcelony. Wrażliwy na ludzką biedę Gaudí pracuje jednak nie tylko dla bogatych, angażuje się także m.in. w projekt budowy mieszkań socjalnych dla robotników.

Po śmierci matki i brata Antoni czuje się samotny, marzy o żonie. Odwiedzając dom zaprzyjaźnionej rodziny Moreu, poznaje córkę gospodarzy, Pepetę. Zakochany postanawia poprosić ją o rękę, zostaje jednak brutalnie odrzucony.

Niespodziewanie to właśnie w tym momencie dochodzi do jego duchowej przemiany: rozżalony szuka ratunku w Kościele. Artysta postanawia zrezygnować z poszukiwań ludzkiej miłości na rzecz Boskiej. Wstępuje do świeckiego zakonu franciszkańskiego, od tej chwili już do końca będzie żył w ubóstwie: „Aby walczyć i zwyciężać, potrzebna jest siła, a ją znajduje się w cnocie, która trwać i rozwijać się może tylko przez rozwój ducha osiąganego przez przestrzeganie zasad religijnych. (...) Ćwiczenia fizyczne, umiarkowanie w jedzeniu i piciu są umartwianiem się i skuteczną bronią przed pożądaniem, lenistwem i pijaństwem” – pisał.

Błogosławiony?

Ostatnie 12 lat swojego życia Antoni Gaudí poświęca na budowę kościoła Templo Expiatorio de la Sagrada Família. Chociaż prace nad nim ruszyły już w 1882 r., 32 lata później architekt przedstawia zupełnie nową koncepcję. Na zewnętrznych ścianach świątyni chce ukazać historię zbawienia: wschodnia fasada ma być poświęcona Bożemu narodzeniu, zachodnia męce Pańskiej, a południowa zmartwychwstaniu. 12 wież ma symbolizować apostołów, a kolejne 6 – Jezusa, Maryję i ewangelistów. Gaudí zamieszkuje na terenie parafii, codziennie przystępuje do spowiedzi i przyjmuje Komunię św., wszystkie zarobione pieniądze oddaje ubogim. Gdy ludzie pytają, kiedy zakończy realizację projektu, odpowiada: „Artysta nie może uważać się za twórcę, lecz jedynie za kontynuatora dzieła »wielkiego Architekta«. Mój »klient« nie spieszy się. Dla Boga tysiąc lat jest jak jeden dzień”. Prace nad wykończeniem katedry Sagrada Família ciągle trwają, ich zakończenie przewidziano na 2030 rok.

W 1926 r. starszy pan w brudnej marynarce wpada pod tramwaj. Wszyscy myślą, że to zwykły kloszard, dopiero później lekarze ustalają, że mają do czynienia z legendarnym Gaudím. Kilka osób proponuje choremu transport do nowoczesnej kliniki, ale on postanawia zostać w obskurnym szpitalu i umrzeć w towarzystwie ludzi z marginesu. Ma przy sobie obrazek Maryi i różaniec.

Ponad 20 lat temu, dzięki staraniom obywateli Katalonii, rozpoczął się proces beatyfikacyjny Antoniego Gaudíego. Nie brakuje świadectw osób, które nawróciły się, obcując z jego sztuką, a z Ameryki Południowej napływają informacje o kolejnych uzdrowieniach za jego wstawiennictwem. Czy Kościół doczeka się pierwszego świętego architekta? Czas pokaże, Gaudí musi spokojnie poczekać na kolejne fazy procesu. Na pewno podoła temu zadaniu, w jego zawód wpisana jest anielska cierpliwość.•

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.