Oskarżeni o ludobójstwo

Jakub Jałowiczor

|

GN 27/2018

publikacja 05.07.2018 00:00

Ksiądz Wenceslas Munyeshyaka czekał na sprawiedliwość 23 lata. Miał zatem więcej szczęścia niż niektórzy inni rwandyjscy duchowni.

Ks. Munyeshyaka rozmawiający z żołnierzami ONZ w Kigali w 1994 r. Ks. Munyeshyaka rozmawiający z żołnierzami ONZ w Kigali w 1994 r.
ABDELHAK SENNA /AFP/east news

Jego matka należała do Tutsich, ale po ojcu ks. Munyeshyaka jest członkiem plemienia Hutu. W 1994 r. miał 35 lat i posługiwał w kościele pw. Świętej Rodziny w Kigali. Wiosną tegoż roku w Rwandzie eksplodował konflikt etniczny. Trwał on w zasadzie od rewolucji z 1959 r. i sprawił, że wielu Tutsich musiało opuścić kraj. W obozach dla uchodźców dorastało wielu członków tego plemienia, w tym Paul Kagame, który w 1987 r. utworzył w Ugandzie Rwandyjski Front Patriotyczny (RPF). W 1990 r. RPF wszczął wojnę domową i rzezie osób z plemienia Hutu. Po kilku latach podpisano porozumienie, ale w kwietniu 1994 r. zestrzelony został samolot z prezydentem Juvénalem Habyarimaną na pokładzie. Dla Hutu był to sygnał do ataku. Ich bojownicy uderzyli na Tutsich i w ciągu 100 dni w okrutny sposób wymordowali ok. 800 tys. z nich. Siły RPF powstrzymały bojówki i rozpoczęły rzezie odwetowe. Paul Kagame (wówczas generał), człowiek, który zakończył ludobójstwo, został ministrem obrony i faktycznym władcą kraju. W 2000 r. objął funkcję prezydenta i sprawuje ją do dziś.

Ksiądz w kamizelce kuloodpornej

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.