Piłka, czyli sprzeczność uczuć

o. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 26/2018

publikacja 28.06.2018 00:00

Piłka nożna zahacza o kwestie religijne, kiedy grają nasi. W pewnych sytuacjach spontanicznie rodzi się w sercu modlitwa, by Wszechmogący wsparł Biało-­Czerwonych.

Piłka, czyli sprzeczność uczuć

Nie jestem kibicem żadnego piłkarskiego klubu, choć potrafię docenić „kibolską” wierność. Interesują mnie jednak wielkie imprezy sportowe, rywalizacja o mistrza świata lub Europy. Szczególnie kiedy grają nasi. Problem w tym, że piłka nożna wzbudza we mnie uczucia dość ambiwalentne. Wciągają mnie magia pełnych stadionów i twarda walka 22 zawodników na boisku. Nie są mi obce wielkie emocje do ostatniego gwizdka. Śpiewy „Polskaaa, Biało-Czerwoni…” wzruszają mnie.

Rozumiem, że to tylko sport, ale jednocześnie z sympatią słucham piłkarskich bon motów w stylu: „Piłka nożna nie jest sprawą życia lub śmierci, to coś znacznie poważniejszego”. Pewien patos i przesada są częścią sportowego widowiska. Z drugiej strony rażą mnie absurdalnie wielkie pieniądze, jakie zarabiają piłkarze, trenerzy i działacze. Irytuje mnie gwiazdorzenie zawodników, tym bardziej że niektórzy nie mają w gruncie rzeczy wielu argumentów na to, aby to robić. Żenuje mnie piłkarska moda na prymitywne tatuaże i wymyślne fryzury. Żenujący jest też fakt, że w piłce nożnej dość powszechnie akceptowana jest zwyczajna nieuczciwość, zwana „piłkarskim cwaniactwem”. Cyniczne dozowanie fauli, udawanie, że zostało się sfaulowanym, zwyczajne chamstwo na boisku. No cóż! Powie ktoś, że walka na boisku to nie zajęcie dla grzecznych panienek.

Nie lubię Cristiano Ronaldo. Jego sposób bycia na boisku jest dla mnie irytujący. Nie mówiąc już o jego stylu życia, w tym produkowaniu sobie dzieci wedle własnych zachcianek. No ale jak nie docenić piękna jego trzeciej bramki strzelonej w ostatnim meczu z Hiszpanią?

Piłka nożna zahacza o kwestie religijne, kiedy grają nasi. Wszak w pewnych sytuacjach spontanicznie rodzi się w sercu modlitwa, by Wszechmogący wsparł Biało-Czerwonych. Pomimo że rozum podpowiada, iż Pan Bóg raczej nie ingeruje w wyniki meczów, tym bardziej że wierzący kibice drużyny przeciwnej też się modlą.

Portal deon.pl ogłosił akcję „Adoptuj reprezentanta”. Nie wydaje mi się, by słowo „adopcja” zostało tutaj użyte fortunnie, tym niemniej zgadzam się, że zamiast o cud na boisku, lepiej modlić się za zawodników, by trafili z dyspozycją, by pokazali wszystko, co potrafią. A także za trenera, by dobrze rozeznał i wystawił optymalny skład. Tyle że po meczu z Kolumbią pozostaje nam już tylko modlitwa o ukojenie nerwów i o to, żeby nowy trener poukładał reprezentację na nowo. Ale czy będzie miał z czego?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.