publikacja 21.06.2018 00:00
Brad Mehldau
After Bach
Nonesuch
2018
Książki
Studium zbrodni
W Bełżcu, Sobiborze i Treblince do listopada 1943 r. Niemcy zamordowali około 2 mln osób. Książka niemieckiego historyka skupia się na historii akcji „Reinhardt”, masowego mordu polskich Żydów rozpoczętego wiosną 1942 r., kiedy metody zabijania doprowadzono do perfekcji. Przy tym straszliwym przedsięwzięciu gładko współpracowali pozbawieni sumienia sprawcy z „administracji cywilnej, niemieckich kolei państwowych lub policji, którzy bez wahania wysyłali Żydów z gett na zagładę”. Monografia Lehnstaedta przedstawia wszystkie aspekty zbrodni, a także wieloletnie zaniedbania niemieckich sądów w ściganiu ich sprawców.
Edward Kabiesz
Powstańcy
Powstań narodowych mieliśmy niemało – kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, śląskie, warszawskie, a to i tak nie wszystkie. Jeszcze więcej było ich bohaterów, którzy narażali życie dla ojczyzny, co dziś – w dobie pozytywizmu patriotycznego – wielu wydaje się naiwniactwem. Marek Borucki w książce „Bohaterowie polskich powstań narodowych” pokazuje, jakimi kierowali się wartościami i ile byli gotowi za nie zapłacić. Opowieści, będące portretami naszych niezwykłych, czyta się jak pasjonujące fabuły. Pełne są historycznych anegdot i niespodziewanych zwrotów akcji. W sumie to lektura obowiązkowa.
Barbara Gruszka-Zych
Płyty
Jazz po Bachu
Na warsztat Brad Mehldau brał zarówno tematy z kultowych musicali, piosenki Nirvany, Radiohead, Massive Attack czy Beatlesów, jak i własne kompozycje. Nosi łatkę jednego z najwybitniejszych pianistów jazzowych. A niektórzy widzą w nim następcę, coraz rzadziej koncertującego, Keitha Jarretta. Teraz Mehldau sięgnął po dzieło Jana Sebastiana Bacha „Das wohltemperierte Klavier”. Nie jest to jednak jazzowy przekład klasyki. Na płycie „After Bach” z XVIII-wiecznymi preludiami korespondują bardziej rozbudowane utwory autorskie. Projekt pięknie wykonany, choć w samym zamyśle nie nowy.
Piotr Sacha
Powrót do przeszłości
To gratka dla miłośników analogowego brzmienia... I nie tylko ze względu na subtelnie dawkowane trzaski, niczym spod igły gramofonu. 28-letni Leon Bridges, książę retro-soulu, bezpretensjonalnie i nowocześnie sięga do muzycznych korzeni sprzed dziesiątek lat. W porównaniu z debiutanckim krążkiem więcej tu klimatu lat 70. niż 60. Gitarzysta i wokalista w jednej osobie dziesięcioma utworami otwiera się na nowe kierunki. Pamiętając o sukcesie, jaki odniósł ledwie trzy lata temu, nie kopiuje w prosty sposób wcześniejszych pomysłów. Śmiało zwraca się w stronę popu czy nawet retro-disco...
Piotr Sacha
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.