Panteon Dzieci Polskich

Wojciech Wencel

|

GN 24/2018

Ukażmy światu naszą historię przez pryzmat małych bohaterów.

Panteon Dzieci Polskich

W końcu ubiegłego roku zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i premier Mateusz Morawiecki zapowiadali zerwanie z pedagogiką wstydu. Obaj z pasją przekonywali, że nasze dzieje to inspirująca opowieść o wielkich bohaterach, ale też o zwyczajnych ludziach, którzy w obliczu dramatycznych wydarzeń wykazali się odwagą i męstwem. Niestety, po międzynarodowych konfliktach, związanych z nowelizacją ustawy o IPN, nasza polityka historyczna znalazła się w impasie. Mam wrażenie, że obóz rządzący został zaskoczony skalą nieprzychylnych Polsce reakcji i wycofał się na z góry upatrzone pozycje. Zamiast konsekwentnie udzielać światu korepetycji z historii, próbuje odbudować strategiczne relacje z Izraelem i USA. W roku wielkiego jubileuszu odzyskania niepodległości wyraźnie brakuje mu pomysłu na przekaz, który mógłby głęboko wryć się w świadomość mieszkańców Zachodu i stopniowo usuwać z niej antypolskie stereotypy. Jak wybrnąć z tego impasu?

Co pewien czas TV Trwam przypomina nakręcony w 2016 r. dokument Łukasza Bindka „Odebrano nam całe dzieciństwo”. Film przedstawia historię obozu koncentracyjnego dla polskich dzieci, który działał na terenie getta przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Od grudnia 1942 r. do końca wojny Niemcy zwozili do tego obozu synów i córki „polskich bandytów”, małych Ślązaków, których rodziny odmówiły podpisania volkslisty, a także sieroty z całego kraju. Wiek osadzonych wahał się od lat dwóch do szesnastu. Skutkiem niewolniczej pracy, chorób, przemocy fizycznej i terroru psychicznego były zgony, codzienne cierpienie i trauma na resztę życia. Z cytowanych relacji tych, którzy ocaleli, wyłania się poruszająca scena w zatłoczonym baraku: „Pamiętam, jak jeden (chłopiec) konał trzy dni. Wołał matkę, a wszyscy płakali”. W finale dokumentu abp Marek Jędraszewski wspomina swoją wizytę w jerozolimskim Yad Vashem: „Tam jest cały wielki oddział poświęcony pamięci dzieci żydowskich zamordowanych w czasie Holokaustu. Pomyślałem, dlaczego my, Polacy, nie mamy pamiętać o losie naszych dzieci”.

Czuła pamięć o ofiarach jest bardzo ważna, ale w tym przypadku chodzi o coś więcej. Fenomen polskich dzieci polega na tym, że w wielu aktach narodowego dramatu były one postaciami pierwszoplanowymi. Wychowane w duchu chrześcijaństwa i polskości, w godzinie próby zwykle odnajdowały w sobie zdolność do męstwa, wytrwałości, poświęcenia. Trudno je uznać za postaci bierne, pozbawione podmiotowości, odgrywające rolę pionków w rozgrywce dorosłych. Kto wie? Może warto ukazać światu naszą historię właśnie przez pryzmat małych bohaterów. Zbudować Panteon Dzieci Polskich – wielkie, nowocześnie zaprojektowane centrum pamięci, łączące świadectwa krzywdy i chwały, cierpienia i jego przekroczenia, łez i radości.

Postaci do przedstawienia jest mnóstwo. Od dzieci wiezionych kibitkami na Sybir po powstaniu listopadowym do tych, które wzięły udział w powstaniu warszawskim. Od walczących z germanizacją dzieci Wrześni po broniącą krzyża młodzież z Miętnego i Włoszczowy. Od Orląt Lwowskich i Przemyskich do uczestników uczniowskiej konspiracji w okresie stalinizmu. Do opowiedzenia są setki historii: o przedwojennym harcerstwie i Szarych Szeregach, o ofiarach niemieckiej organizacji Lebensborn i dzieciach Zamojszczyzny, o męczennikach Wołynia i kilkuletnich bohaterach z rodzin ukrywających Żydów, o „Ince” i Romku Strzałkowskim, o małych zesłańcach na Wschód, którzy z Armią Andersa wyszli z domu niewoli, by trafić do osiedli dla uchodźców w Indiach czy Afryce, wreszcie o młodzieżowych „dywizjach Papieża”, które uwierzyły, że warto mieć w życiu „jakieś swoje Westerplatte”.

Wiem z wiarygodnego źródła, że na szkolnych lekcjach historii każdy z tych tematów wywołuje ogromne zainteresowanie. Uczniowie zadają pytania, zapamiętują fakty, dyskutują we własnym gronie, zamawiają wspomnieniowe książki u św. Mikołaja. Gdyby w Łodzi albo w Warszawie powstał Panteon Dzieci Polskich, waliliby tam drzwiami i oknami. A czego bardziej niż młodzieńczej energii potrzebuje narracja historyczna, by mogła się upowszechnić? Polskiego ducha nie da się przekazać zagranicznym gościom, opowiadając o religijności, męstwie czy martyrologii całego narodu. Ekspozycja o dzieciach i dla dzieci znacznie poszerza możliwości ekspresji, a przy tym jest gwarancją trwania przez pokolenia. Korzystając z prawa felietonisty, ośmielam się poddać ten pomysł pod rozwagę panu prezydentowi, panu premierowi i abp. Jędraszewskiemu. Panteon Dzieci Polskich jako wspólna inicjatywa państwa i Kościoła byłby arcydziełem!•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.