Dzieci też mają (mieć) głos

Piotr Legutko

|

GN 23/2018

publikacja 07.06.2018 00:00

Głosowanie rodzinne to nie pomysł rodem z Księżyca. Warto o nim podebatować.

Głosowanie rodzinne ma złagodzić negatywne konsekwencje dla demokracji wynikające z demografii. Głosowanie rodzinne ma złagodzić negatywne konsekwencje dla demokracji wynikające z demografii.
Marcin Obara /PAP

Kiedy na wiosennej konwencji Zjednoczonej Prawicy Jarosław Gowin zaproponował wprowadzenie w Polsce głosowania rodzinnego, internet eksplodował. Przede wszystkim śmiechem albo oburzeniem. Rodzice dysponujący głosami dzieci? Absurd! Po co? I kto miałby podjąć decyzję, na kogo oddać dodatkowe głosy, jeśli matka woli Jarosława Kaczyńskiego, a ojciec Grzegorza Schetynę? A co, gdy syn jest zwolennikiem Pawła Kukiza, córka zaś chodzi na czarne protesty? Co z rodzinami żyjącymi w ponownych związkach? Kto zagłosuje za sieroty? Dyrektor domu dziecka? W komentarzach wymyślano najbardziej absurdalne sytuacje, niewielu było zaś takich, którzy zagłębili się w genezę pomysłu. Większość internautów oceniła, że Jarosław Gowin po prostu „odleciał”, a głosowanie rodzinne wymyślił między śniadaniem i konferencją prasową. Tymczasem chodzi o pomysł, nad którym debatuje się od pół wieku na całym, gwałtownie starzejącym się świecie. Także po to, by ratować demokrację, w której za kilkadziesiąt lat kontrolę nad państwem sprawować będą wyborcy po sześćdziesiątce. Dlaczego tak poważny dylemat nie miałby zajmować polityków? – Bo dziś się nie dyskutuje. Dziś się krytykuje. A krytyka różnych pomysłów nie zależy od pomysłu, tylko od tego, kto go zgłosił – skomentował wiosenną burzę w sieci Robert Gwiazdowski.

Młodzi ofiarą transformacji

Głosowanie rodzinne to idea znana na świecie pod nazwą „Demeny voting” od nazwiska demografa prof. Paula Demeny’ego z Uniwersytetu Princeton, który opracował ją w połowie lat 80. ub. wieku. Pierwsi pomysłem zainteresowali się Japończycy, gdzie liczba dzieci jest już ponaddwukrotnie mniejsza niż liczba seniorów. Na ten temat dwa razy debatował Bundestag. Wprowadzenie głosowania rodzinnego rozważano na Węgrzech. Trudno sympatię dla pomysłu przypisać wyłącznie lewicy albo prawicy. Tym bardziej że w 2004 r. „Demeny voting” rekomendował Radzie Europy specjalny zespół ekspertów, autorów Zielonej Księgi „Przyszłość demokracji w Europie”.

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.