Przedszkola jak grzyby (po deszczu)

Bogumił Łoziński

W Warszawie przedszkola mnożą się niczym grzyby po deszczu. To dowód, że coś w demografii drgnęło, ale do sukcesu, jakim jest zastępowalność pokoleń, jeszcze daleko.

Przedszkola jak grzyby (po deszczu)

Przechadzając się po ulicach Ursynowa, zauważyłem ciekawe zjawisko. Otóż w miejscu, gdzie mieścił się oddział jednego z licznych banków, znajduje się przedszkole. Proces zamykania oddziałów banków trwa już od jakiegoś czasu i jest związany m.in. z przejściem na bankowość elektroniczną. W lokalach po bankach (najczęściej usytuowanych w bardzo dobrej lokalizacji) powstają różne inne placówki, np. jednej z sieci fast food. Po raz pierwszy zauważyłem jednak, że utworzono w takim lokalu przedszkole. Zacząłem się baczniej przyglądać, jakie placówki znajdują się w dzielnicy, a jest to obszar w zdecydowanej większości zamieszkiwany przez młodych ludzi, i zauważyłem bardzo dużą liczbę całkiem nowych przedszkoli, żłobków (nie jestem ich zwolennikiem), różnego rodzaju klubików dla dzieci (to rodzaj przedszkola, tylko nie może być jako takie zarejestrowany, bo np. lokal nie spełnia wymogów formalnych) itp. W jednym miejscu trwa budowa całkiem pokaźnego, piętrowego budynku, który - jak ogłaszają banery na płocie - ma być przedszkolem.

Nasuwa się oczywisty wniosek, że dość gwałtowny wzrost liczby przedszkoli związany jest ze wzrostem dzietności. Rynek usług opieki nad dziećmi w wieku przedszkolnym odpowiada na zwiększone zapotrzebowanie.

Dane statystyczne potwierdzają tę tezę. W 2017 r. po raz pierwszy od 20 lat urodziło się ponad 400 tys. dzieci. Oznacza to, że wskaźnik dzietności, czyli liczba urodzonych dzieci przypadających na statystyczną kobietę w wieku rozrodczym, wyniósł w ubiegłym roku 1,45. Jednak to wciąż za mało, aby wystąpiła zastępowalność pokoleń. Wówczas ten wskaźnik powinien być wyższy niż 2. Jeśli jest on mniejszy niż 2, to znaczy, że dzieci rodzi się mniej niż w pokoleniu rodziców, a więc w dłuższej perspektywie czasowej populacja maleje. Jednak obecna tendencja jest na pewno pozytywna i może rozwinąć się do poziomu zastępowalności pokoleń.

Co spowodowało, że niekorzystny trend spadku dzietności został odwrócony? Nawet najwięksi krytycy obecnego rządu, którzy jednak zachowują zdolność racjonalnego osądu rzeczywistości, wskazują jako główny powód program 500 Plus. Jedną z jego zasług, oprócz podniesienia materialnego poziomu życia rodzin, jest perspektywa stabilności warunków ekonomicznych, co jest bardzo ważnym czynnikiem rozważanym przy decyzji o posiadaniu potomstwa. Rząd podejmuje też inne programy prorodzinne, jak Karta Dużej Rodziny czy wyprawka dla ucznia. Trzeba też oddać sprawiedliwość poprzedniemu rządowi, który wprowadził płatne roczne urlopy macierzyńskie, co również bardzo pomaga matkom.

Polityka prorodzinna to jednak nie tylko przekazywanie środków finansowych. Bardzo ważna jest dobra atmosfera wokół rodzin, pokazywanie wielodzietności jako spełnienie miłości rodziców, a nie patologii (a tak było przez poprzednie lata), wprowadzenie narracji, że zakładanie rodziny i posiadanie dzieci jest „modne”, cool, super itp.