Koniec starej Irlandii?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 22/2018

publikacja 31.05.2018 00:00

To dramatyczny moment historii narodu z piękną chrześcijańską tradycją. Irlandczycy w referendum 25 maja większością 2/3 głosów odrzucili konstytucyjną ochronę życia nienarodzonych. To także memento dla Polski.

Za ograniczeniem ochrony życia nienarodzonych dzieci zagłosowało aż 66,4 proc. Irlandczyków. Nikt się nie spodziewał, że mieszkańcy Zielonej Wyspy tak licznie oddadzą głos na rzecz prawa do aborcji. Za ograniczeniem ochrony życia nienarodzonych dzieci zagłosowało aż 66,4 proc. Irlandczyków. Nikt się nie spodziewał, że mieszkańcy Zielonej Wyspy tak licznie oddadzą głos na rzecz prawa do aborcji.
ks. Tomasz Jaklewicz /foto gość

Przed referendum wszystkie główne ulice Dublina obwieszone były plakatami nawołującymi do głosowania „yes” lub „no”. Głos na „tak” oznaczał zniesienie ósmej poprawki irlandzkiej konstytucji, która chroniła życie nienarodzonych. Pod sztandarem „nie” gromadzili się obrońcy życia. To „yes” albo „no” kojarzyło się z „to be or not to be”. I nie ma w tym przesady, bo Irlandczycy rozstrzygali o „być albo nie być” swoich dzieci i przyszłości narodu.

Dzień przed referendum widziałem spory entuzjazm osób zaangażowanych w obronę ósmej poprawki. Opowiadali o przebiegu kampanii. O akcjach na ulicach, o chodzeniu od domu do domu z ulotkami, o marszach, różańcach i postach podjętych w obronie życia. Sondaże wskazywały na wygraną zwolenników aborcji, ale oni przekonywali, że nie wszystko jest przesądzone. Walczyli do końca o każdy głos na „nie”. Wierzyli, że z Irlandią nie jest tak źle, jak sugerowały wyniki poprzedniego referendum z 2015 r., które zalegalizowało tzw. małżeństwa homoseksualne.

Republika (nie) równych praw

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.