Wiatr niekonwencjonalny

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 20/2018

publikacja 17.05.2018 00:00

Duch Święty nie likwiduje przeszkód – daje siłę, żeby je przeskoczyć.

Wiatr niekonwencjonalny

Przy moim rodzinnym domu rosną olbrzymie klony, teraz już mocno przerzedzone. Gdy byłem dzieckiem, robiły na mnie duże wrażenie, zwłaszcza podczas wichury. Korony drzew, gęsto ulistnione, chwiały się wtedy na wszystkie strony, wydając potężny szum, wręcz huk. Na tej podstawie „odkryłem”, skąd bierze się wiatr: otóż robią go drzewa.

Mylenie skutku z przyczyną to częsta rzecz i niekoniecznie przechodzi z wiekiem (chyba że od trumny). Dotyczy to zwłaszcza spraw duchowych. Bóg stwarza ludzi, a ci sądzą, że to oni tworzą Boga. Oceniają sprawy po tym, co widzą i słyszą, tak jakby cała rzeczywistość była widzialna i słyszalna. A nawet gdy dzieją się rzeczy niewidziane i niesłychane, oni je tłumaczą według znanych sobie schematów. To dlatego gdy kiedyś Bóg Ojciec przemówił do Jezusa słyszalnym głosem, ludzie powiedzieli: „zagrzmiało” (por. J 12,28).

No jasne. Wszystko musi pasować do naszego małego, ziemskiego grajdołka, a i ten grajdoł musi dostosować się do naszych o nim przekonań. Bo Bóg przecież nie mówi z nieba, używając fal dźwiękowych. Bóg nie robi tego i tamtego, no a gdyby wyjątkowo zrobił coś niekonwencjonalnego, przecież byśmy to zauważyli.

No nie! Bóg cały czas robi rzeczy niekonwencjonalne, ale wielu Go konwencjonalnie tłumaczy. To jest ta ludzka „racjonalność”, wynikająca nie z wiedzy, tylko z przekonania, że to, co wiem, to już cała wiedza. Że nie ma innych światów, nie ma innego życia i innych zasad nim rządzących. A jeśli są, to nie mają z naszym światem żadnej styczności.

Podobnie myśleli zebrani w Jerozolimie, gdy pewnego dnia zobaczyli wysypującą się z Wieczernika grupkę dziwnie zachowujących się ludzi. „Upili się młodym winem” – o właśnie, to jest wyjaśnienie „racjonalne”. Ale już nikt nie potrafił wyjaśnić, skąd ci ludzie mają taką śmiałość, że mówią publicznie i głośno o Jezusie, skoro jeszcze przed chwilą nie mieli odwagi nawet nosa za drzwi wystawić. I co więcej – nie dało się wytłumaczyć, dlaczego każdy rozumie w swoim języku to, co oni mówią.

To ciekawe: ich sytuacja nie zmieniła się ani trochę, ale oni się zmienili – i zaczęli zmieniać świat.

To się wciąż powtarza – gdzie zstępuje Duch Święty, tam znika strach, a w jego miejsce pojawia się zapał do głoszenia Ewangelii. A gdy się ją głosi, okazuje się, że ona do ludzi nadzwyczajnie trafia. Kto zaś ją przyjmuje, sam otrzymuje Ducha Świętego i zaczyna rozumieć, jak był ślepy i nieracjonalny w swoim płaskim „racjonalizmie”.

Jeśli jest problem z głoszeniem Ewangelii, to głównie tam, gdzie ludzie próbują upchnąć Ducha Świętego w klatce własnego pomysłu. I nic z tego nie wychodzi. Człowiek się namacha, daremnie próbując wywołać wiatr, a wystarczy zrobić żagiel i nastawić go na wiatr, który nadejdzie. A nadejdzie, bo jak obiecał Jezus, Bóg da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.

* * * * *

Logika pani poseł

Joanna Scheuring-Wielgus opuściła Nowoczesną, bo podobno władze partii zakazały jej wypowiadania się na temat niepełnosprawnych. „Odchodzę z Nowoczesnej, ale nie odchodzę z polityki. Dzień dobry. I do przodu” – napisała na Twitterze. „Dzień dobry” na pożegnanie – jakie to oryginalne. Ale oryginalność to specjalność pani Joanny. Czy jest na świecie inna taka feministka, która podczas wiecu wznosiłaby okrzyk „dość dyktatury kobiet”? Albo jaki inny poseł podejrzewałby, że nadmierne ciepło na sali sejmowej to sprawka Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ „prezes PiS lubi temperaturę 26 stopni”? A wylewanie na Zbigniewa Ziobrę „kubła zimnej głowy” to prawie tak dobre jak stwierdzenie, że „głowa psuje się od góry”, co odkrył dawny pryncypał pani poseł, Ryszard Petru. Przy takim dorobku pani Scheuring-Wielgus nie powinno nikogo dziwić, że występuje ona jako zawzięty rzecznik niepełnosprawnych, domagając się jednocześnie, żeby takich ludzi można było przed urodzeniem zabijać.

Pomocni Hiszpanie

Hiszpański parlament po raz pierwszy zajmuje się projektem ustawy wprowadzającej eutanazję. Jak widać, rządzący tam wcześniej socjaliści nie zdążyli jej wprowadzić, a zdążyli z aborcją i homozwiązkami. Ale w mentalności społecznej swoje zrobili. Teraz 84 proc. Hiszpanów chce prawa do „pomocy” w umieraniu. Oczywiście tylko w szczególnych wypadkach. Jasne, znamy to. W Holandii i Belgii też była taka gadka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.